Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

środa, 11 listopada 2020

11 listopada - 102 rocznica przekazania przez Radę Regencyjną zwierzchniej władzy nad wojskiem polskim brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu.

11 XI 1918 roku, w wagonie kolejowym w Compiègne został podpisany rozejm Niemiec z państwami ententy. W Warszawie, zaczęto rozbrajać żołnierzy niemieckich. Władza nad odradzającym się wojskiem polskim została przekazana Józefowi Piłsudskiemu. 

Trzy dni później, 14 listopada, Rada Regencyjna przekazała J. Piłsudskiemu władzę nad całym państwem. 

Królestwo Polskie, które po 86 latach niebytu politycznego odrodziło się 7 października, przestało istnieć.

Jednak, co się stało, to się nie odstanie. 11 listopada 1918 roku, na mapę Europy powróciło państwo Polskie. Uboższe o koronę i w rękach partii politycznych, ale powróciło. Dlatego też, w końcowym rozrachunku trzeba przyznać że dwudziestolecie międzywojenne, pomimo budowania nowej Polski, umocniło w nas wystarczająco jestestwa abyśmy byli w stanie przeżyć drugą wojnę światową i okupację ludową. Dla samego państwa i polskiej sceny politycznej wielką szkodą był fakt iż Józef Piłsudski tak późno zaczął ją ‘zamiatać’ a samego siebie 'konserwować'.

Jak co roku, ulicami polskich miast, pod najróżniejszymi banerami i hasłami, maszerować będą niemalże wszyscy, ja pozwolę sobie powtórzyć za profesorem Bartyzelem że; „marzy mi się jeszcze taki dzień, w którym jedyny marsz, jaki będzie można oglądać na ulicach miast to przemarsz powracającej z rubieży Imperium zwycięskiej armii, rzucającej zdobyczne sztandary pod stopy Jego Królewskiego Majestatu.”

Arek Jakubczyk

za: Facebook.com

Czy mamy co dzisiaj świętować, poza czysto historyczną i symboliczną rocznicą przekazania przez Radę Regencyjną zwierzchniej władzy nad wojskiem brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu oraz zamianowanie go naczelnym dowódcą wojsk polskich, w dniu 11 listopada 1918 r.? Polska odzyskała niepodległość ponad miesiąc wcześniej, 7 października 1918 r., gdy Rada Regencyjna Królestwa Polskiego wydała oficjalną odezwę do Narodu, ogłaszając niepodległość Polski. Do 11 listopada powstały już polskie struktury administracyjne i wojskowe, a kolejne miasta (w tym polski Lwów) ogłaszały swą przynależność do Państwa (Królestwa) Polskiego. Po 1920 r. obchody 11 listopada miały charakter wyłącznie wojskowy (podobnie jak dziś obchodzi się np. 15 sierpnia jako "święto wojska polskiego"), i nie było w tym dniu żadnej oddolnej tradycji jakiegoś ogólnonarodowego świętowania (poza kręgami ściśle sanacyjnymi i piłsudczykowskimi). Dopiero ustawą z dn. 23 kwietnia 1937 r. Rząd II RP nadał tym obchodom oficjalny, państwowy charakter, oficjalnie ustanawiając dzień 11 listopada jako wolny od pracy, w celu uczczenia "odzyskania suwerenności państwowej wraz z zakończeniem I wojny światowej oraz upamiętniać osobę i zasługi Józefa Piłsudskiego". Do czasu wybuchu II wojny światowej obchody państwowe w niepodległej Polsce odbyły się tylko dwa razy: w 1937 i 1938 r.

Dziś przede wszystkim nie mamy już CZEGO świętować, gdyż nie mamy niepodległości. Świętowanie "Dnia Niepodległości" w okupowanym państwie, zakrawa wręcz o kpinę. Nie mamy aktualnej, współczesnej daty, takiej jak 7 października (czy jak kto woli, 11 listopada) 1918 r. Od 1939 r. mamy okupację, która co prawda zmienia się, ale się nie kończy. Nie czas i miejsce na oceny który z okresów tejże okupacji był lepszy, a który gorszy, jednak jedno jest pewne : od 81 lat jesteśmy w politycznym niebycie. Owszem, Państwo Polskie istniało jeszcze przez jakiś czas na uchodźstwie, jednak wraz z utratą uznania międzynarodowego, był to już wyłącznie byt teoretyczny, który ostatecznie zakończył się wraz z tragiczną śmiercią w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem w 2010 r. ostatniego Prezydenta RP - śp. Ryszarda Kaczorowskiego. W 1990 r. nie doszło bowiem do choćby tak niefortunnego, lecz jednak legalnego przekazania władzy jak uczyniła to Rada Regencyjna w 1918 r. 20 grudnia 1990 r. Prezydent Ryszard Kaczorowski zakończył działanie swojego urzędu oraz rządu na emigracji i cztery dni później przekazał na Zamku Królewskim w Warszawie insygnia prezydenckie II Rzeczypospolitej, wśród nich insygnia Orderu Orła Białego i Orderu Odrodzenia Polski wybranemu w "wyborach powszechnych" "prezydentowi" Lechowi Wałęsie. Nie doszło jednak do oficjalnego przekazania władzy na podstawie artykułu 24 Konstytucji RP z 23 kwietnia 1935 (tzw. Kwietniowej), na którą Prezydent Kaczorowski składał swoją Przysięgę Prezydencką, i która jest ostatnią (do dziś obowiązującą) Konstytucją niepodległej Polski. Lech Wałęsa nie został oficjalnie wyznaczony w zarządzeniu na „następcę Prezydenta Rzeczypospolitej na wypadek opróżnienia się urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości”. Nie złożył również przysięgi na Konstytucję "Kwietniową", lecz na "aktualnie obowiązującą" stalinowską konstytutę PRL'u z 22 lipca 1952 r. ... Przekazanie samych przedmiotów związanych z urzędem, bez dopełnienia jakichkolwiek wymogów formalnych, nie może być traktowane jako przekazanie urzędu. 

Dzisiejszy "prezydent RP" (aktualnie Andrzej Duda) nie jest więc Prezydentem z linii Prezydentów niepodległej Rzeczypospolitej, a jest prezydentem z linii agentów moskiewskich - Bieruta i Jaruzelskiego. Obecne "państwo polskie" - tzw. III RP, całkowicie ubezwłasnowolniona przez USA, NATO i Unię Europejską, jest w takiej samej, jeśli wręcz nie gorszej sytuacji, jak PRL w czasach stalinowskich, jest to takie samo teoretyczne, kadłubkowe, marionetkowe, niesuwerenne państwo stworzone przez okupantów naszej Ojczyzny. Ktoś może powiedzieć oczywiście, że wówczas był większy terror, że zabijano Polaków, że pewna część społeczeństwa nie godziła się z tym, walczyła w lasach, byliśmy w stanie praktycznej wojny domowej etc. Ale czy dziś nie obserwujemy nowego terroru, zupełnie innego rodzaju, całkowitej inwigilacji, jakiej nigdy wcześniej nie obserwowaliśmy, terroru związanego z "pandemią" i kolejnymi obostrzeniami, odbieraniem nam resztek wolności osobistej, zamykaniu w areszcie domowym całego społeczeństwa, niszczeniu gospodarki, rujnowaniu życia rodzinnego i religijnego, przy jednoczesnym ciągłym zalewaniu nas lewacką ideologią, indoktrynacją kulturową i moralną? Czy dziś nie morduje się nienarodzonych Polaków w majestacie "prawa" (czy raczej bezprawia). Czy nie morduje się ludzi którym odmawia się leczenia i pomocy w szpitalach, z powodu fałszywej "p[L]andemii"? Czy w końcu nie morduje się ludzi duchowo, odcinając od życia religijnego, co jest znacznie większą zbrodnią, niż mordowanie ciał?? Nawet w czasach hitlerowskich czy stalinowskich nie zamykano w Polsce kościołów na Wielkanoc czy cmentarzy na Wszystkich Świętych. Dzisiejsza, III okupacja jest pod tym względem gorsza od wszystkich poprzednich...

Do niedawna istniała jednak pewna ostatnia iskra nadziei, na to że uda się uratować nasz Kraj. W 2010 r. powstała niesamowita, w skali Europy i Świata, całkowicie oddolna inicjatywa Polaków pragnących niepodległości, polskich patriotów, narodowców i nacjonalistów zrzeszonych w różnych organizacjach oraz tych "autonomicznych" - Marsz Niepodległości. Od samego początku na Marszu tym próbowali zbić swój własny kapitał polityczny przeróżni karierowicze, którym mniej lub bardziej udawało się skompromitować ideę Marszu i jego "przywódców". Siłą tego Marszu przez cały czas pozostawała jednak jego oddolność, niezależność od żadnych ośrodków "państwowych" czy partyjnych. Tak było w zasadzie aż do 2018 r., kiedy PiS'owski nierząd postanowił upaństwowić Marsz Niepodległości (gdyż "rząd RP" "zapomniał" o 100 rocznicy odzyskania niepodległości, tak samo jak w tym roku "zapomniał" o 100 rocznicy Cudu nad Wisłą...). Dwa lata temu, w 2018 r., bierność organizatorów Marszu i ich przyzwolenie na uczynienie z niego rządowego, wspólnotowego marszu „Dla Ciebie Polsko”, z Andrzejem Dudą i przedstawicielami "rządu RP" na czele, była już chyba (jak się wówczas wydawało) ostateczną kompromitacją tej pięknej niegdyś, oddolnej inicjatywy. Dziś jednak organizatorzy skompromitowali się jeszcze bardziej, w ogóle rezygnując z organizowania marszu w dotychczasowej formule, z powodu "zakazu zgromadzeń" wprowadzonego w związku z "p[L]andemią". Jak się okazało, "strajki kobiet" mogły odbywać się bez przeszkód, natomiast w przypadku MN "niezależne" sądy podtrzymały decyzję Rafała Trzaskowskiego o zakazie zorganizowania Marszu. Plastelinowi "narodowcy" i karierowicze z RN przestraszyli się tęczowego Rafała, jak również dali jasny sygnał społeczeństwu - "Wierzymy w śmiertelną pandemię, czekamy na coraz większe obostrzenia i szczepionki, dlatego też dla bezpieczeństwa zorganizowaliśmy błazeński rajd niepodległości po Warszawie". Marsz [KU] Niepodległości w 2018 r. stał się Marszem Podległości, a w 2020 r. po 10 latach, po prostu przestał istnieć. 

Historia po raz kolejny zatoczyła koło, i dziś Polscy Nacjonaliści znaleźli się znowu w sytuacji sprzed 2010 r. Prawdziwy nacjonalistyczny marsz odbędzie się dziś we Wrocławiu, w niewielkim gronie kilkuset / kilku tys. uczestników, i zostanie zapewne rozpędzony przez milicję. Wszelkie oddolne inicjatywy należy powoli, od początku odbudowywać, odtwarzać struktury, i nie popełniać po raz 3 lub 4 tych samych błędów... Karierowicze z RN pójdą zapewne drogą swojego "ojca założyciela" - Romana Giertycha, i podobnie jak on skończą - najpierw w koalicji z PiS'em, a później kiedy PiS już ich ostatecznie wyr......a, nie dając niczego w zamian, będą robić dalsze kariery podlizując się "drugiej stronie" sceny politycznej... 

Solidarność miała swoje dziesięciolecie w latach 1980 - 1990, 

RN miał swoje dziesięciolecie w latach 2010 - 2020.

Jedni i drudzy tak samo zmarnowali potencjał milionów Polaków 

i jakiekolwiek nadzieje na lepszą przyszłość.

A Wolnej, Niepodległej, Suwerennej Polski jak nie było, tak nie ma...

A czasu mamy niestety mamy coraz mniej...

Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny

11 listopada 2020 r. - w święto św. Marcina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz