Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

czwartek, 10 stycznia 2019

W obronie Prawdy katolickiej! Przeciw błędom "teologa" [nie]katolickiego - Dariusza Olewińskiego.

Papież Św. Grzegorz VII, autor sławnego
dokumentu broniącego nauki katolickiej
o Prymacie i Nieomylności Papieża -
"Dictatus Papae"
Nie zajmowałem się dotąd postacią dość szeroko znaną w ogólnie pojętym "środowisku tradycjonalistycznym" w Polsce, podającą się za "teologa katolickiego", oraz "kapłana katolickiego" i prowadzącego stronę o nazwie "Teolog katolicki odpowiada", czyli niejakiego Dariusza Olewińskiego. Uznawałem to za zbyteczne, gdyż niejaki "teolog katolicki" jak powszechnie wiadomo, nie jest teologiem Świętej Teologii Katolickiej, lecz "teologiem" modernistycznym, "teologiem" nowej religii Novus Ordo, podobnie jak nie jest on Kapłanem katolickim, tylko "kapłanem" modernistycznego Neokościoła (sam o sobie pisze on, że jest inkardynowany w Archidiecezji Wiedeńskiej, a więc należy do oficjalnych struktur "kościoła" posoborowego). Tytuł "doktora teologii" przyznano mu w soborowej religii na podstawie pracy doktorskiej przyjętej przez późniejszego "Prefekta Kongregacji Doktryny Wiary", znanego modernistę, "kardynała" Novus Ordo Gerharda Müllera. Pan Olewiński ukończył modernistyczne seminarium duchowne i przyjął "święcenia kapłańskie" w nowym rycie, udzielone przez nieważnie konsekrowanego "biskupa" Novus Ordo, a więc z całą pewnością nie jest on w ogóle ważnie wyświęconym xiędzem, a już na pewno nie jest on Kapłanem Kościoła katolickiego. Nie krytykowałem go jednak aż dotąd publicznie, także z tego względu, że nie raz zdarzało mu się robić kawał dobrej pracy, w obalaniu błędów modernistycznych, jak również błędów niektórych ruchów i środowisk "tradycjonalistycznych" (zwłaszcza mam tu na myśli tzw. "tradiprzebierańców" [określenie D.O.], czyli zwykłych modernistów ubierających się w stare szaty i to wbrew wszelkim rubrykom. Jednak sam Olewiński także jest w istocie zwykłym "tradiprzebierańcem", gdyż nie posiada ważnych święceń, a więc nie sprawuje żadnych ważnych obrzędów liturgicznych).

Dziś jednak pan Olewiński jasno opowiedział się po stronie herezji koncyliaryzmu, atakując mój tekst, który napisałem wczoraj (czytaj tutaj - link), z identycznych antykatolickich pozycji "teologicznych", co sami autorzy tego ohydnego tekstu (wcześniej robił to już w różnych komentarzach ale nigdy nie w tak bezpośredni i otwarty sposób). Olewiński nie odniósł się wcale do oczywistego oszustwa zawartego w tekście, natomiast zarzucił mi rzekome błędy poznawcze i braki w wiedzy, oraz wyłożył po raz kolejny swoją teorię, o rzekomej możliwości potępienia Papieża przez Kościół, rozumiany jako "kolegium biskupów". Następnie Olewiński usunął moje komentarze, w których starałem się zwrócić mu uwagę, że popełnia i głosi błąd teologiczny tzw. koncyliaryzmu, rozpowszechniony w Kościele w XIV i XV wieku, w następstwie wielkiej schizmy zachodniej, i częściowo uznany i wprowadzony przez (de facto schizmatyckie, bo zwołane przez schizmatyków, i następnie częściowo tylko uznane przez Kościół Rzymski) sobory w Pizie (1409) i Konstancji (1414-1418), oraz wprost heretycki i nieważny sobór w Bazylei (1431, Papież Eugeniusz IV ogłosił nieważność soboru i 8 sierpnia 1438 zwołał nowy sobór w Ferrarze). Koncyliaryzm to heretycka doktryna twierdząca, że sobory powszechne są najwyższą władzą Kościoła, mającą nawet władzę sędziowską nad Papieżem. Praktycznie taką samą naukę w posoborowym "kościele" wprowadził tzw. kolegializm, czyli twierdzenie heretyckiego i nieważnego soboru Vatican. II, jakoby kolegium biskupów, obradujące pod przewodnictwem papieża, miało sprawować w pełni i powszechnie władzę nad całym Kościołem, a więc mieć de facto taką samą władzę w Kościele co sam Papież (a więc mogło by go osądzić / ogłosić heretykiem / zdjąć z urzędu). Jest to w zasadzie ta sama herezja koncyliaryzmu, nazywana tutaj przez modernistów "kolegialnością biskupów", i także tą herezje głosi pan Olewiński. Po kilkukrotnym usunięciu moich komentarzy (bez żadnej odpowiedzi) pan Olewiński zablokował mi możliwość komentowania na jego pseudokatolickiej grupie "Katolicy normalni". Zachowuje się więc dokładnie w ten sam sposób jak autorzy wspomnianego w moim wczorajszym tekście kłamstwa i oszustwa, co stawia go z nimi na równym poziomie. Pan Olewiński nie chciał prowadzić merytorycznej dyskusji, nie potrafił w żaden sposób odnieść się do stawianych mu zarzutów, więc wolał uniemożliwić mi stawiania niewygodnych dla niego wniosków. Jak widać "gdy fakty są przeciwko nam, tym gorzej dla faktów".

Jednak pan Olewiński na tym nie poprzestał, gdyż napisał jeszcze na swojej stronie internetowej tekst, w którym próbuje odpowiedzieć na pytanie "Czy sedewakantyzm jest herezją?". W tekście tym od razu jasno podkreśla, że należy do religii Novus Ordo, i że ewentualną krytyką sedewakantyzmu czy też potępieniem go jako herezji powinna się zająć... heretycka hierarchia Novus Ordo, która nie stanowi hierarchii Kościoła katolickiego i nie posiada autorytetu władzy Chrystusa. Na jakiej podstawie ta fałszywa hierarchia fałszywego "koscioła" miała by oceniać Rzymskich Katolików integralnych? Za pewne na podstawie herezji  Vaticanum II. A więc z góry można stwierdzić, że zgodnie z takimi założeniami, owszem bylibyśmy "heretykami". Nie uznajemy ekumenizmu, wolności religijnej, nowej eklezjologii a zwłaszcza właśnie kolegialności, czyli wszystkich nowych "dogmatów" nowej religii, gdyż jesteśmy Katolikami. Nie ma więc żadnej wspólnej płaszczyzny, na podstawie której moderniści mogliby nas oceniać. Nawet lefebrystom mówią oni przecież wprost, że jedynym i koniecznym warunkiem ich "kanonicznego uznania", jest uznanie (przez FSSPX) całego nauczania Vaticanum II. Jest to logiczne, jeśli uznaje się ten sobór za prawowity, oraz uznaje się "papieży" którzy go zwołali i wprowadzili w życie jego postanowienia. W przeciwnym razie stawia się swój własny autorytet ponad autorytetem "Papieża" którego się rzekomo uznaje. Jest to typowy błąd lefebrystów (i im podobnych), już od blisko 50 lat. My jednak jasno mówimy że nie uznajemy (gdyż jako katolicy nie możemy uznać!) tego "soboru" i tych "papieży" jako legalnych i prawowitych, mających autorytet władzy Chrystusa, gdyż byłoby to wprost sprzeczne z obietnicą Chrystusa, że "Bramy piekielne Go nie przemogą". Gdyby Kościół Święty mógł od ponad 50 lat głosić jawne błędy i herezje, oraz fałszywe i grzeszne normy liturgiczne, dyscyplinarne i prawne, prowadzące ludzi do wiecznego potępienia, to by znaczyło że sam Chrystus Pan pomylił się, albo że nas okłamał. Takie twierdzenie byłoby zaś bluźnierstwem. Oznaczało by to że Kościół Święty nie jest nieomylny, nie ma asystencji Ducha Świętego, oraz że nie trzeba wierzyć wiarą boską i katolicką, we wszystko co Kościół święty do wierzenia podaje. Jednak J. Św., Ojciec Święty, Papież Pius XI jasno naucza w swej encyklice Mortalium animos (O popieraniu prawdziwej jedności religii): 
„W rzeczywistości Jednorodzony Syn Boga polecił swym Apostołom, by nauczali wszystkich ludzi; po wtóre wszystkich ludzi zobowiązał, by z wiarą przyjmowali to WSZYSTKO, co im podane będzie „przez świadków od Boga wyznaczonych”, a rozkaz swój przypieczętował słowami: „Kto uwierzy i da się ochrzcić, zbawiony będzie, kto jednak nie uwierzy, będzie potępiony”. Oba te rozkazy Chrystusa, rozkaz nauczania i rozkaz wierzenia, które muszą być wypełnione dla zbawienia wiecznego, byłyby niezrozumiałe, gdyby Kościół nie wykładał tej nauki w całości i jasno, i gdyby nie był wolny od WSZELKIEGO błędu”.
Sam zresztą Olewiński w sowim tekście zauważa, iż "moderniści musieliby walczyć nie na swoim terenie, gdyż dyskusja w tej kwestii wymaga dobrej znajomości teologii katolickiej, tym bardziej przyjmowania prawdy wiary o nieomylności Kościoła i papiestwa.". To fakt, teologia katolicka nie jest polem działania modernistów, gdyż oni nie są katolikami, odrzucają Prawdę katolicką, i jako heretycy automatycznie wykluczają się z Kościoła. Tego już pan Olewiński nie potrafi, lub nie chce przyjąć. Poza tym w swoich "założeniach", rzekomo wynikających z "ogólnych kryteriów teologii i kanonistyki katolickiej" popełnia bardzo poważne błędy i herezje, co doskonale ukazuje jego własne braki w wiedzy i formacji, i pojmowania teologii nie po katolicku, lecz właśnie na sposób modernistyczny. Pierwszą herezją jest twierdzenie, że "kwestia, kto jest papieżem, czy też czy dana osoba jest papieżem, w sposób oczywisty nie należy do dziedziny prawd wiary katolickiej.". Zupełnie co innego twierdzili i nauczali katoliccy teolodzy. Każdy katolik musi wierzyć wiarą boską i katolicką w to, iż człowiek, który jest ważnie, legalnie i kanonicznie wybrany, a jego wybór ogłoszony i uznany przez Kościół, jest prawdziwym papieżem i należy być mu posłusznym.
Ks. Dr. Maciej Sieniatycki, Prof. Uniw. Jagiell. w Krakowie, Zarys dogmatyki katolickiej. Tom III, s. 223 
Teologowie zwykli poruszać szczegółową kwestię czy przedmiotem wiary boskiej jest propozycja partykularna która się w uniwersalnej formalnie mieści, ale zależnie od pewnego faktu, o którym się wie w sposób naturalny, np. czy obecny papież Pius XI jest następcą św. Piotra w prymacie i czy jest nieomylny. 
Dziś powszechnie teologowie twierdzą, że tego rodzaju propozycja jest przedmiotem wiary boskiej, byle istnienie faktu, o którym wspomnieliśmy, było bezwzględnie pewne, tj. wykluczało wszelką roztropną wątpliwość, tym bardziej, jeśli jest niemylnie pewne. 
Jest rzeczą pewną i przez cały Kościół uznaną za prawdę, że Pius XI jest legalnie obranym papieżem. Fakt ten nie może podlegać żadnej rozumowej wątpliwości, a skoro jest przez cały Kościół za prawdę uznany jest nawet niemylnie pewny, bo Kościół nie może się mylić w rzeczy z prawdami objawionymi jak najściślej złączonej. A skoro tak jest, to propozycja, że Pius XI jest następcą św. Piotra i jest nieomylny, jest formalnie implicite zawarta w ogólnej objawionej propozycji: Każdy legalny papież jest następcą św. Piotra i jest nieomylny, jest ona tylko aplikacją tej ogólnej propozycji”.
Zatem każdy wierny, z prawa boskiego, ma obowiązek wierzyć wiarą boską w to, że dana osoba, wybrana na konklawe i ogłoszona przez Kościół za papieża, faktycznie jest prawdziwym papieżem. Tak więc kwestia ta NIE dotyczy (wyłącznie) jedności hierarchicznej, czyli podległości prawowitej władzy, ale jest także i przede wszystkim sprawą wiary, jest sprawą bezwzględnie pewną, z prawdami objawionymi jak najściślej złączoną. Nie jest więc tak jak twierdzi znaczna część tzw. [pseudo]tradycjonalistów, że kwestia Papieża "to tylko opinia" (błąd "opinionizmu" jasno wykazał i potępił jako sprzeczny z wiarą i niekatolicki, J. Exc. x bp. Donald H. Sanborn; można przeczytać o tym tutaj). Jest to w rzeczywistości zwykły indyferentyzm względem Biskupa Rzymskiego. „Opinioniści chcą żyć w świecie tradycyjnej Mszy i sakramentów bez żadnego odwoływania się do Biskupa Rzymskiego. Nie ma dla nich praktycznego znaczenia to, czy Ratzinger jest papieżem czy też nie. Uczęszczają na Mszę do jakiegokolwiek kapłana, byle tylko odprawiał tradycyjną Mszę, nie przejmując się jego stosunkiem do Biskupa Rzymskiego.” - pisze biskup Sanborn, dodając - „Takie podejście jest niesłychanie niebezpieczne, bowiem usuwa Biskupa Rzymskiego z katolicyzmu i sprowadza naszą przynależność do prawdziwej wiary do pewnej formy protestanckiego przebierania i wybierania.”

Następnie Olewiński powtarza swój wywód w obronie herezji koncyliarystycznej (tzw. "kolegialności biskupów" wg. Vaticanum II), odrzucając w ten sposób święty i niezmienny, hierarchiczny ustrój Kościoła, który pochodzi od Boga. Nie ma jednak, nigdy nie było i nie będzie żadnej władzy w Kościele która byłaby wyższa od władzy Papieża, lub równa władzy Papieża, nie istnieje więc żadna władza, która mogła by osądzić urzędującego Papieża i orzec (prawnie) jego herezje. Gdyby tak było, oznaczało by to że istnieje w Kościele wyższa władza (sądownicza) od Papieskiej, co jest jawną herezją. Olewiński myli się więc, zarzucając sedewakantystom "nieznajomość eklezjologii katolickiej (czyli ignorancję) albo jej odrzucanie na podobieństwo protestanckiej negacji hierarchiczności Kościoła", sam w rzeczywistości negując podstawy eklezjologii oraz hierarchiczność Kościoła. Ponad to wprost odrzuca on nauczanie wybitnych teologów katolickich, Świętych i Doktorów Kościoła, m.in św. Roberta kard. Bellarmina, św. Franciszka Salezego czy św. Antonina, oraz nieomylne orzeczenia papieskie zawarte w Bulli "Cum ex apostolatus" Papieża Pawła IV, etc. Wszyscy oni jasno i wprost stwierdzali, że jawna herezja per se (automatycznie, sama przez się, ipso facto) wyklucza z Kościoła, i że jawny heretyk w związku z tym nie może być Papieżem, czyli Głową Kościoła, gdyż nie jest członkiem Ciała Mistycznego. Dzieje się to mocą samego prawa, i nie wymaga żadnego odrębnego oświadczenia czy ogłoszenia. Nikt nie miałby zresztą prawa tego ogłosić względem Papieża (tak jak można by to zrobić wobec zwykłego biskupa), jedynie wtedy jeśli uzna się, że ta osoba nie jest Papieżem, bo ze względu na swe herezje być nim nie może. A więc aby móc osądzić tą osobę, najpierw należy bezwzględnie stwierdzić wakat Stolicy Apostolskiej. Inaczej jakiekolwiek "osądzanie" przez jakąkolwiek "władzę" jest zwykłą uzurpacją i anarchią. 

Poza tym wszystkim, co najważniejsze, Olewiński odrzuca de facto nieomylność i niezniszczalność Kościoła, tak samo jak czynią to lefebryści, twierdząc że te wszystkie obrzydliwości które widzimy obecnie, pochodzą od prawdziwego Kościoła katolickiego, którym kieruje prawdziwy Papież. Jest to sprzeczne jak już wspomniałem z obietnicami samego Chrystusa, i niezmiennym Magisterium Papieży katolickich. Jest to sprzeczne z samym boskim celem Kościoła, jakim jest głoszenie niezmiennej Wiary (Ewangelii) po całym świecie, oraz prowadzenie dusz wiernych do zbawienia wiecznego. Fałszywy "kosciół", który tego celu nie wypełnia, a wręcz w tym przeszkadza, podając wiernym fałszywą doktrynę, "inną ewangelię", fałszywy kult, fałszywą dyscyplinę i moralność, nie jest, bo nie może być, Kościołem Jezusa Chrystusa, obdarzonym Jego boskim autorytetem i władzą.

Możemy więc mieć absolutną pewność że nasze stanowisko jest słuszne, bo jako jedyne jest do pogodzenia z niezmienną Wiarą i nauczaniem Kościoła Świętego. Gdyby było inaczej niż (za Kościołem Świętym) uznajemy i głosimy, oznaczało by to, że sam Bóg nas okłamał! Bóg jednak nie może kłamać ani w błąd wprowadzać, podobnie jak Kościół Święty nie może głosić błędu i herezji w swym zwyczajnym, powszechnym Magisterium. Miejmy nadzieję, że już wkrótce dobry Bóg  tak jak rozpoczął, tak i zakończy, w sobie tylko wiadomy sposób, ten okres strasznego kryzysu i dezinformacji, i przywróci Kościołowi Świętemu jego widzialną Głowę, aby najwyższy Pasterz mógł na powrót zebrać rozproszone owce, i nauczać je, jak zawsze zdrowej, niezmiennej i nieodwołalnej Doktryny Św. Wiary. Prawda zwycięży!

Michał Mikłaszewski, red. naczelny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz