Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

sobota, 11 września 2021

1. Rocznica śmierci śp. Ojca Antoniego Cekady. R.I.P.

 Dziś mija pierwsza rocznica śmierci śp. Wiel. x. Antoniego Cekady (18 lipca 1951 - 11 września 2020).

Człowiek wszechstronny, wspaniały, oddany i dobry duszpasterz przy kościele św. Gertrudy Wielkiej w Cincinnati, Ohio [J.Exc. x bp. Daniela Dolana], kompozytor muzyczny, organista kościelny, nauczyciel muzyki, wybitny liturgista i kanonista, wykładowca liturgiki i Prawa Kanonicznego w Seminarium Trójcy Przenajświętszej w Brooksville [J.Exc. x bp. Donalda Sanborna].


+R.I.P.+

13 czerwca 2021 r. powstał w Polsce, jako integralna część składowa naszego Stowarzyszenia na rzecz Kultury i Tradycji im. ks. dr Piotra Semenenko, Instytut Myśli Katolickiej im. ks. Antoniego Cekady. Instytut ten ma na celu kontynuowanie i przypominanie myśli i dziedzictwa tego Kapłana, w porozumieniu z żyjącymi obecnie Kapłanami, którzy w jakikolwiek sposób i w jakiejkolwiek formie, zamierzają również kontynuować to wielkie dzieło zachowania i przywracanie integralnej Wiary katolickiej. Nie oznacza to, że członkowie Stowarzyszenia (którymi są członkowie naszej Redakcji a także inne osoby) podchodzą bezkrytycznie do każdego słowa napisanego lub wypowiedzianego kiedykolwiek przez śp. x. Antoniego Cekadę, jak gdyby był on nieomylny. Mamy jednak ogromny szacunek wobec tego wyjątkowego w naszych czasach, świątobliwego Kapłana, i zamierzamy, w miarę naszych możliwości, przybliżać naszym czytelnikom, przyjaciołom i dobroczyńcom jego dziedzictwo.

Za SKiT im. x dr Piotra Semenenko,

Prezes Stowarzyszenia

Michał Mikłaszewski

Gliwice, 11 września 2021 r.

16 komentarzy:

  1. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,

    Rozpocząłem tłumaczenie książki śp x. Cekady - Work of Human Hands. Przedmowa (i tylko przedmowa) znajduje się na blogu: https://novusordo-pl.blogspot.com/2021/09/dzieo-ludzkich-rak-teologiczna-krytyka.html

    Nie mogę sobie wyobrazić lepszego odbiorcy tłumaczenia niż właśnie Instytut im. x. Cekady. Czy istnieje jakiś dedykowany adres e-mail, na który będę mógł wysłać rezultat tłumaczenia czy mogę na mimikla95@gmail.com ?

    Oczywiście będzie potrzebna recenzja pod kątem językowym i teologicznym wraz z pracą korektorską (postaram się zrobić jak najmniej literówek).

    Król Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wieki wieków. Amen!

      Bardzo dobra inicjatywa. Mam nadzieję, że wspólnie uda nam się wydać tą pozycję drukiem! Oczywiście należy zadbać o korektę.

      Istnieje dedykowany adres e-mail Stowarzyszenia oraz pisma "Myśl Katolicka", aczkolwiek najlepiej pisać na adres mimikla95@gmail.com , wówczas zapewne najszybciej odczytam i odpowiem, gdyż tego meila sprawdzam kilka razy w ciągu dnia, a pozostałe co najwyżej kilka razy w tygodniu. W razie czego, podaję jednak inne adresy:

      myslkatolicka@gmail.com

      stowarzyszeniepiotrsemenenko@gmail.com

      Pozdrawiam serdecznie! Z Panem Bogiem!

      Usuń
  2. LICH! Rozumiem, że Państwa Instytut będzie promował większą część dorobku naukowego śp. ks. Antoniego, w tym również dorobek z zakresu liturgiki, za wyjątkiem jednakże jego analiz prawno-kanonicznych i duszpasterskich, dotyczących tzw. reformy Wielkiego Tygodnia z lat 1951 - 1955? Gdyż przeciwny stan rzeczy byłby dowodem zaprzeczania Państwa stanowisku w tym względzie, tak niedawno oraz dodam, pochopnie i bezkrytycznie, zmodyfikowanemu, w oparciu o kiepski artykulik innego, jeszcze żyjącego kapłana? Nie wiem, czy można ufać takiemu "Instytutowi" oraz polecać ewentualne jego wydanie książki tego księdza, gdzie z pewnością kwestia reformy Wielkiego Tygodnia znajduje poczesne oraz kluczowe miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. In aeternum! Szanowny Anonimowy! Nasz Instytut będzie promował całość dorobku naukowego śp. X. Antoniego Cekady, wraz z jego analizą prawno-kanoniczną reformy Wielkiego Tygodnia, którą zresztą nie raz promowaliśmy już na naszych stronach. Pragnę przypomnieć, że artykuły x. Cekady, które niedawno, nagle (chyba li tylko w odpowiedzi na poprawkę naszej deklaracji...) pojawiły się na pewnej stronie internetowej, były publikowane na naszych stronach (albo przynajmniej linki do tych tekstów, gdyż autor tłumaczeń bardzo sobie nie życzył ich kopiowania i zamieszczania na innych stronach) już wiele lat temu. Proszę również o zachowanie szacunku wobec innych, również żyjących Kapłanów, i nie pisać bezpodstawnie o ich tekstach, że są kiepskie. Jeżeli Anonimowy czuje się na sile, może napisać merytoryczną odpowiedź, zamiast atakować katolickiego Kapłana. Ja również o niektórych duchownych mógłbym napisać, że ich teksty albo postawa duszpasterska jest kiepska, jednak tego nie robię, bo mimo wszystko, do każdego Kapłana należy mieć szacunek (nawet jeśli on go nie ma do innych xięży czy biskupów). My do nikogo nie podchodzimy w sposób bezkrytyczny, fanatyczny i sekciarski, tak jak robią to niektórzy... Zmiana naszego stanowiska nie wynikała jedynie z wspomnianego artykułu x. Kevina, ale z naszej analizy i wielu dyskusji toczonych na ten temat od wielu lat, a także dyskusji z lefebrystami, którzy zawsze zarzucali nam : "ale przecież wy odrzucacie reformę Piusa XII, mimo że go uznajecie, więc dlaczego my nie możemy odrzucać reformy Pawła VI etc.". Dlatego też doszliśmy do jedynego logicznego wniosku, że nie można ODRZUCAĆ tego co katolicki Papież wprowadził. Można jedynie, powołując się na epikeję, nie stosować się do tych zmian (i tu nasze stanowisko różni się od tekstu x. Kevina, który pisał że nie wolno odprawiać inaczej, niż zostało ustanowione przez Papieża Piusa XII, nie jesteśmy więc bezkrytyczni wobec nikogo). Natomiast z x. Cekadą zgadzamy się zasadniczo z jego analizą krytyczną reformy liturgicznej Piusa XII, ale nie zgadzamy się z słowem "odrzucamy", którego po prostu nie da się obronić...

      Usuń
    2. PS. Szanowny Anonimowy wybaczy, ale w książce o "mszy Pawła VI" raczej nie wydaje nam się, aby kwestia reformy Piusa XII zajmowała kluczowe miejsce. Zapewne również na ten temat będzie mowa, aczkolwiek to nie jest główny problem. Wydaje mi się, że niektóre osoby nie mają nic ciekawszego do roboty, jak tylko krytykowaniem i torpedowaniem wszystkiego co robimy, co pojawia się na naszych stronach. Osoba która zamieszcza teksty na pewnej stronie internetowej (a wiemy, że tą osobą nie jest Kapłan, i wiemy KTO nią jest) poświęca chyba teraz całą swą energię na śledzenie i zwalczanie naszej małej grupki. Szanowny Panie D.B., jeśli Pan to czyta (a domyślam się, że pewnie tak...), to radzę sobie wziąć do serca, i mówię to z dobrych intencji, proszę się lepiej zająć swoim życiem prywatnym, rodzinnym, obowiązkami stanu itp., zamiast marnowaniem czasu na zwalczanie kilku wiernych katolików... Bo póki co, zachowuje się Pan dokładnie tak samo, jak Pański (były?) kolega, Łukasz Paczuski. No chyba, że Panowie jednak cały czas macie dobry kontakt, i współpracujecie ze sobą? I udało się Wam zmanipulować i owinąć sobie wokół palca wielu...

      Usuń
  3. Co do mojej tożsamości, chybił Pan. Podobnie zresztą co do intencji, którą jest i owszem, tropienie, ale wyłącznie niekonsekwencji w Państwa publikacjach, które niestety podtrzymują Państwo również w powyższych odpowiedziach. Twierdzenie, że ostatecznie odrzucają Państwo tylko słowo "odrzucamy" co do reformy Piusa XII, nie ma sensu, jest wyłącznie wybiegiem retorycznyn, aby zjeść ciastko i mieć ciastko. Kto nie odprawia Wielkiego Tygodnia wg reformy, w praktyce ją odrzuca. I nie ma w tym nic złego, bo jak słusznie stwierdza ks. Cekada, było to prawo przejściowe, które ponadto przestało obowiązywać w nowych okolicznościach, jakimi było doprowadzenie do powstania Novus Ordo. Pomimo Państwa pochwały godnej deklaracji, że szanujecie każdego kapłana, powtórzę jednak, iż tekst ks. Villancourta jest kiepski, bo to stwierdzenie faktu obiektywnego. Prawdę należy szanować bardziej, niż osobę. Ja osobiście bardzo szanuję ks. Kevina, za wiele innych jego tekstów. Jednak w tym przypadku uważam, że jego stanowisko jest tak samo szkodliwe, jak reforma, której broni, bo przyjęte konsekwentnie prędzej czy później doprowadzi do Novus Ordo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałem że to Anonimowy jest z pewnością tą osobą, ale że ta osoba za pewne czyta naszą stronę, i do niej zwróciłem się bezpośrednio, niejako przy okazji, bo tak mi się skojarzyło. Otóż nie ma w naszych publikacjach żadnej niekonsekwencji, wręcz przeciwnie. Niekonsekwencją jest twierdzenie że uznaje się Papieża, a jednocześnie odrzucanie jego prawodawstwa. To jest niekonsekwentne i niekatolickie. Natomiast nasze stanowisko nie jest żadnym wybiegiem retorycznym. Proszę o konkretne dowody rzekomej naszej niekonsekwencji a nie rzucanie pustymi sloganami i sofizmatami, bo to do niczego nie prowadzi. X. Kevin, podobnie jak wielu innych świetnych autorów jasno wykazało, że nie można odrzucać tego, co katolicki Papież ustanowił. Zresztą, to samo w wielu tekstach pisał śp. x. Cekada, czy bp. Sanborn, na tym zresztą opiera się cała nasza teza (niezależnie czy mówimy o "czystym" sedewakantyzmie, czy tezie z Cassiciacum, nasze twierdzenie opieramy na nauce o Papieskiej Nieomylności i posłuszeństwie Papieżowi). Więc raczej wybiegiem retorycznym są twierdzenia, że można sobie coś odrzucać, na podstawie własnych przemyśleń, bo to jest właśnie to samo, co robią lefebryści - stawianie własnego autorytetu, ponad autorytetem Kościoła (Papieża). Przypomnę taką anegdotkę, pamiętam jak kilka lat temu (jeszcze za życia x. Cekady), toczyła się w Krakowie po Mszy Św. dyskusja na temat ważności nowych święceń kapłańskich i biskupich, i padł w tej dyskusji ze strony jednego z wiernych argument : "bo przecież x. Cekada napisał, że one są całkowicie nieważne i pozbawione znaczenia". X. Rafał Trytek zareagował na to mniej więcej takimi słowami : "a kimże jest x. Cekada, aby to orzekać?" "kto ma dziś taki autorytet, bo na pewno nie x. Cekada". No właśnie! W tej sytuacji sprawa wygląda bardzo podobnie. Nawet jeśli x. Cekada miał rację w ocenie odnowionej liturgii Wielkiego Tygodnia, to kimże on był (z całym szacunkiem do jego przeogromnej wiedzy!) aby autorytatywnie orzekać, że ważnie promulgowane prawodawstwo Papieskie było "przejściowe" (co w żaden sposób nie wynika z podpisanych przez Papieża dokumentów, a co najwyżej z intencji x. Bugniniego, ale to za mało...), oraz że "przestało ono obowiązywać"? Niestety, x. Cekada, ani bp. Sanborn nie ma takiego autorytetu, aby to orzec. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, zaprzecza oczywistym faktom, i zachowuje się jak lefebryści, którzy stawiają swój własny "autorytet" ponad autorytetem Papieża i Kościoła. I to jest stwierdzenie faktu obiektywnego. Prawdę należy szanować bardziej, niż osobę... Bardziej szkodliwe od reformy jest jej ODRZUCENIE, bo w ten sposób odrzuca się autorytet Papieża, i niszczy się cały sens i logikę naszej argumentacji przeciwko lefebrystom. Jeśli ktoś twierdzi, że Kapłani, którzy odprawiają zgodnie z reformą Piusa XII, są "modernistami" itp. (a takie "argumenty" też już niestety słyszałem), to znaczy że oskarża samego Papieża o modernizm, a wówczas sam siebie stawia poza Kościołem...

      Usuń
  4. Czyli spotkaliśmy się jednak u punku wyjścia: BĘDĄ Państwo kultywować dorobek x. Cekady, ale ZA WYJĄTKIEM jego prawno-kanonicznej i duszpasterskiej analizy reformy Wielkiego Tygodnia, na podstawie której lub zgodnie z którą działają w tym względzie Bp Dolan, Bp Sanborn, związani z nimi b-pi i kapłani z Ameryki Łacińskiej i Europy, np. x. Rafał Trytek, Bp Stuiver i cały Instytut MB Dobrej Rady oraz liczni kapłani związani z Instytutem w Europie. Na marginesie, jakie obrzędy Wielkiego Tygodnia odprawia poddany Bp-a Dolana, o. Valery?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem z kim i w jakim punkcie się Anonimowy spotkał, ale chyba raczej sam ze sobą... Anonimowy postawił w punkcie wyjścia bezpodstawny wniosek, że będziemy "kultywować dorobek x. Cekady, ale ZA WYJĄTKIEM jego prawno-kanonicznej i duszpasterskiej analizy reformy Wielkiego Tygodnia", co jest sprzeczne z prawdą, bo na naszej stronie wielokrotnie promowaliśmy już teksty x. Cekady, a także innych duchownych (np. J. Exc. x bp Dolana) o reformie Wielkiego Tygodnia. Mamy jedynie uzasadnione teologiczne wątpliwości co do użycia w tekście słowa "odrzucamy", które w istocie oznacza stosowanie wobec Papieża Piusa XII zasady "R&R" (uznawać i sprzeciwiać się), którą stosują lefebryści wobec posoborowych "papieży". Anonimowy nie przyjmuje całkowicie do wiadomości naszej jasnej odpowiedzi i przeczy faktom, czym pokazuje że nie rozumie o czym mówi... Anonimowy nie rozumie, że słowa w teologii mają kluczowe znaczenie. Są Kapłani, którzy odprawiają "starą" liturgię Wielkiego Tygodnia (sprzed reformy) ale nigdy nie stwierdzili, że "odrzucają" nowy Wielki Tydzień (takim przykładem jest np. x. Florian Abrahamowicz, który jest w CMRI, które jak widać nie zabrania swym kapłanom odprawiania liturgii sprzed reformy, ale z pewnością zabrania ODRZUCANIA tej reformy). Co do o. Walerego, to jakby Anonimowy nie wiedział, jest on Kapłanem obrządku greckokatolickiego (bizantyjsko-ukraińskiego) więc problem reformy naszego, łacińskiego Wielkiego Tygodnia w ogóle go nie dotyczy (praktycznie), bo on odprawia te obrzędy w rycie wschodnim. Aczkolwiek mógłby się wypowiedzieć teoretycznie. Ciekawe jak bp. Dolan podchodzi do tej sprawy, i czy również nazywa kapłanów odprawiających zreformowaną przez Papieża liturgię "modernistami", tak jak niektórzy Włosi...

      Usuń
  5. Ja może również zbiorę głos co do tego, na który obrządek rzymski ksiądz sedewakantysta w dzisiejszych czasach powinien się zdecydować. Biorąc pod uwagę tylko same przepisy prawne, księży sedewakantystów obowiązuje dzisiaj, rzecz jasna, zreformowany porządek Wielkiego Tygodnia. Do takiego wniosku możemy dojść np. dzięki informacjom zawartym w artykule ks. Vaillancourta pt. „Który ryt jest właściwy?”. W pracy tej możemy znaleźć taki fragment:
    „Papież Pius XII zatwierdził je [tj. odnowione obrzędy Wielkiego Tygodnia] i ich wprowadzenie nakazano z dniem 16.11.1955, Ogólnym Dekretem i Instrukcją Świętej Kongregacji Obrzędów (AAS 47, s. 838) słowami: 'Duchowni odprawiający według rzymskiego rytu są zobowiązani na przyszłość do stosowania Odnowionych Obrzędów Wielkiego Tygodnia zawartych w oryginalnej edycji watykańskiej. Ci, którzy używają innych rytów łacińskich, są obowiązani jedynie do przestrzegania pór dnia ustalonych dla nowych obrzędów liturgicznych. (...)'”.
    Nie jest moją intencją krytykowanie danego księdza sedewakantysty za to, że stosuje się do starych przepisów sprzed reformy Piusa XII w 1955 r. Jakieś argumenty dla stosowania tych starych przepisów niektórzy księża sedewakantyści dzisiaj mają. Tak więc ja nie piszę tego komentarza po to, żeby powiedzieć, co jest dzisiaj dozwolone prawnie, a co nie. Myślę, że dobre stanowisko w tej sprawie przyjmuje Redakcja tego bloga, która w punkcie VII swojej deklaracji doktrynalnej pisze tak:
    „(...) Jednocześnie twierdzimy, że nie jest moralnie czymś złym i godnym potępienia samo niestosowanie się do tych zmian przez niektórych katolickich duchownych, pod warunkiem że się ich wprost nie odrzuca (co de facto stanowi odrzucenie papiestwa Piusa XII, może więc być uznane za akt schizmatycki). Jest więc moralnie dopuszczalne (...) niestosowanie się do reformy Wielkiego Tygodnia i innych reform liturgicznych po roku 1954, jeśli intencją jest zachowanie starszej liturgii, a nie odcięcie się od nieomylnego autorytetu Ojca Świętego, Papieża Piusa XII”.
    W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że jeśli dany ksiądz sedewakantysta posługuje się starym porządkiem liturgicznym, to wtedy – mimo tego, że taki duchowny jest wierny starej tradycji katolickiej – oznacza to nie to, że taki ksiądz ma konserwatywne podejście do zachowywania przepisów prawnych swojego Kościoła, ale to, że przepisy te interpretuje liberalnie. Chodzi o to, że taki kapłan uważa, że pewnych regulacji prawnych – mimo że z jego punktu widzenia nie straciły one mocy prawnej – można dzisiaj nie przestrzegać. Jest to zupełnie inna sytuacja, niż ta, kiedy ktoś w pewnych okolicznościach jest zwolniony z zachowania któregoś przykazania kościelnego na tej podstawie, że nie ma możliwości jego realizacji. Tak więc np. jeśli jakiś rzymski katolik nie ma możliwości być fizycznie na mszy w święto nakazane w taki sposób, że będą spełnione warunki opisane w kanonie 1249 KPK z 1917 r., to taka osoba z mocy samego prawa jest zwolniona z tego obowiązku i taka osoba nie potrzebuje żadnej argumentacji po to, żeby się usprawiedliwiać. Taka osoba, mimo że nie weźmie udziału we mszy w święto nakazane, dalej jak najbardziej może mieć konserwatywne podejście do przestrzegania przepisów prawa.
    Oczywiście, mogą istnieć pewne sytuacje (pisał o tym w swoich bardzo dobrych artykułach ks. Antoni Cekada), w których ludzkie prawo kościelne nie obowiązuje. Ale inaczej jest akurat w przypadku, kiedy dany ksiądz sedewakantysta w dzisiejszych czasach nie stosuje się do tych regulacji liturgicznych, które w Kościele katolickim nie straciły dzisiaj mocy prawnej. A zatem jeśli już jakiś prezbiter lub biskup sedewakantysta odprawia w dzisiejszych czasach obrzędy Wielkiego Tygodnia wg przepisów sprzed reformy Piusa XII, to taki ksiądz nie odwołuje się do argumentów prawnych. W takim razie taki prezbiter albo biskup odwołuje się zapewne do tego, że Kościół katolicki znajduje się dzisiaj w stanie walki z modernizmem i przedłużającego się wakatu na Stolicy Apostolskiej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niezależnie od intencji takiego księdza sedewakantysty, który stosuje się do starych przepisów liturgicznych, trzeba powiedzieć, że jego postępowanie może stanowić precedens do tego, żeby inny ksiądz sedewakantysta również znajdował uzasadnienie dla nieprzestrzegania pewnych przepisów prawa. W tym miejscu przychodzi mi do głowy np. używanie na terenie Polski języka polskiego do odprawiania w całości liturgii mszy świętej w obrządku rzymskim. Takie pieśni jak hymny wolno akurat śpiewać w językach narodowych podczas odprawiania mszy w obrządku zachodnim, bo akurat hymny w językach narodowych zostały prawnie zatwierdzone przez Piusa XII. Ale używanie w całości języka narodowego na terenie Polski na mszy przez danego księdza sedewakantystę świadczyłoby już o tym, że ma on liberalne podejście do przestrzegania przepisów prawa. A intencje taki ksiądz mógłby mieć jak najbardziej dobre. Stosując język polski taki ksiądz nie powoływałby się na argumenty prawne, ale też właśnie na obecną sytuację, w której znajduje się dzisiaj Kościół katolicki.
    W angielskiej wersji wikipedii na takiej stronie:
    https://en.wikipedia.org/wiki/Liturgical_reforms_of_Pope_Pius_XII
    możemy znaleźć taki np. fragment:
    „Zezwolenie na używanie języka narodowego dla niektórych części Mszy było czasami udzielane na długo przed pontyfikatem Piusa XII; m.in. w 1906 roku przez Piusa X (dla niektórych części Jugosławii), w 1920 roku przez Benedykta XV (dla Chorwacji, Słowenii i Czech), w 1929 roku przez Piusa XI (dla Bawarii).
    Za panowania Piusa XII Kongregacja ds. Obrzędów udzieliła pozwolenia na stosowanie języków miejscowych w krajach, w których rozwijała się działalność misji katolickiej, m.in. w Indonezji i Japonii w latach 1941-1942. W 1949 pozwolono na używanie mandaryńskiego dialektu języka chińskiego we Mszy z wyjątkiem Kanonu Mszy, a w 1950 roku w Indiach pozwolono na używanie języka hindi. (…)
    Kiedy Pius XII widział, że przyłączenie się do śpiewu nie jest możliwe podczas Mszy, która jest raczej 'czytana' niż śpiewana, w celu zwiększenia udziału wiernych w celebracji Mszy, w 1958 roku zaaprobował stosowanie hymnów w językach narodowych w odpowiednich miejscach tego nabożeństwa. Po to, żeby umożliwić wiernym lepszą orientację [we Mszy], zezwolił także na odczytywanie przez osobę świecką na głos listu i ewangelii w tym czasie, kiedy celebrans czytał je cicho po łacinie.
    (…) Pius XII zatwierdza stosowanie języków narodowych poza Mszą przy udzielaniu sakramentów i przy innych obrzędach. Jednak wszystkie takie zezwolenia miały być zarezerwowane dla Stolicy Apostolskiej i Pius XII stanowczo potępiał próby poszczególnych księży i wspólnot, aby wprowadzać języki narodowe na podstawie własnych przekonań. (...)”.
    W tym miejscu chciałbym jeszcze raz zaznaczyć, że moją intencją nie jest krytykowanie danego księdza sedewakantysty za to, że stosuje się do starych przepisów liturgicznych sprzed reformy Piusa XII w 1955 roku. Jeśli jednak jakiś ksiądz decyduje się w dzisiejszych czasach na odprawianie takich obrzędów, które – zgodnie ze stanowiskiem sedewakantystów – nie mają dzisiaj umocowania prawnego w Kościele katolickim, to taki ksiądz nie może też krytykować innych księży sedewakantystów, gdyby ci również nie trzymali się ściśle obowiązujących aktualnie norm prawnych.
    Podsumowując ten mój komentarz, mogę stwierdzić, że – jeśli chodzi o podejście do obowiązujących dzisiaj w Kościele przepisów prawnych – to wśród sedewakantystów są zarówno osoby konserwatywne, jak też liberalne. Ci pierwsi to np. zwolennicy przestrzegania zreformowanych w 1955 roku obrzędów Wielkiego Tygodnia. Ci drudzy zaś to np. tacy księża, którzy – z uwagi na obecną sytuację, w której znajduje się Kościół – opowiadają się za stosowaniem takiej dyscypliny liturgicznej, która w naszej organizacji religijnej była oficjalnie w użyciu w dawniejszych czasach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Intencje mają tu jednak ogromne znaczenie. Jeżeli intencją jest po prostu chęć zachowania starszej formy liturgicznej, to jest jak najbardziej w porządku. Jeżeli dany duchowny widzi pewne braki i niedoskonałości nowej wersji, ale nie sprzeciwia się jej jako tako, uznaje ją za ważną i prawowitą, to również też jest to dopuszczalne. Natomiast jeśli ktoś sprzeciwia się Papieżowi i ODRZUCA wprowadzoną przez niego liturgię, to wówczas jest problem... To podobnie jak z indultem na "mszę trydencką", z punktu widzenia modernistycznego Neokościoła. Aby mieć oficjalne pozwolenie na sprawowanie liturgii wg. Mszału z 1962 r., trzeba uznawać legalność, ważność i prawomocność liturgii Novus Ordo z 1970 r. Nie można jej odrzucać, twierdzić że jest niegodziwa etc.. I z punktu widzenia modernistów, jest to całkowicie logiczne i poprawne, bo jeśliby Paweł VI naprawdę był Papieżem, to ustanowiona przez niego liturgia jest w pełni ważna i prawowita. Tak samo tutaj, skoro Pius XII był Papieżem, to ustanowiona przez niego liturgia jest w pełni ważna i prawowita, i trzeba to uznawać. Nie ma obecnie katolickiego Papieża, który mógłby udzielić indultu na sprawowanie wcześniejszej liturgii, więc kapłani mogą wyjątkowo, powołując się na zasadę epikei, "sami go sobie udzielać" (jeśli uznają tezę z Cassiciacum), lub też poprosić o "indult" swoich biskupów (jeśli uznają "czysty" sedewakantyzm, zgodnie z którym biskupi obecnie żyjący mają władzę równą ordynariuszom, mają więc prawo udzielania np. dyspensy, albo indultu, wobec kapłanów którzy im podlegają, należą do ich instytutów etc.). Ale nie mogą przy tym odrzucać ważnie promulgowanego przez Papieża rytu! Jeśli to robią, to coś jest wyraźnie nie tak... Być może za długo byli oni związani z FSSPX, ukończyli seminaria FSSPX, przesiąkli zbytnio tym dziwnym myśleniem, tak że pozostały im widoczne "tendencje lefebrystyczne", które śp. bp. Oliver Oravec nazywał (być może słusznie?) "krypto lefebryzmem"...

      Usuń
    2. Co do innych rzeczy, które Anonimowy tu pisze, to poza tym, że w Kościele katolickim (ani chyba w żadnym innym systemie prawnym, również w prawie cywilnym, przynajmniej w Polsce) nie obowiązuje zasada precedensu, a więc nie można się na takiej zasadzie opierać, a co najważniejsze, należy zwrócić uwagę, iż mamy do czynienia z zupełnie czymś innym, z całkowicie inną sytuacją, gdyż kapłani którzy zachowują starą liturgię, robią to z pobudek tradycjonalistycznych (chęć odrzucenia "dziedzictwa" Bugniniego), natomiast odprawianie liturgii rzymskiej w j. polskim byłoby raczej pobudką czysto modernistyczną (przyjęcie "dziedzictwa" Bugniniego). W Polsce, gdzie przez ponad 1000 lat mieliśmy liturgię rzymską po łacinie, nie ma żadnego uzasadnienia praktycznego wobec takich innowacji i nowinek. Byłby to więc czysty modernizm, i naśladowanie ruchów typu starokatolicy, "polskokatolicy" itp. Jest to całkowicie niedopuszczalne (jak sam Anonimowy pisze: "Pius XII stanowczo potępiał próby poszczególnych księży i wspólnot, aby wprowadzać języki narodowe na podstawie własnych przekonań."). Natomiast co się tyczy hymnów i pieśni, to jest to jak najbardziej dopuszczalne, i sam niedawno napisałem artykuł na ten temat, w którym pisałem co prawda o nabożeństwach para liturgicznych, ale to samo tyczy się, zwłaszcza, Mszy Świętej. Uważam, że obecnie w środowiskach tradycjonalistycznych panuje przesadna, sztuczna "moda" na łacinę, która wyparła wręcz całkowicie język narodowy ze śpiewu podczas liturgii, i nie jest to wcale coś dobrego, jest to również nowinka, gdyż nigdzie i nigdy tak wcześniej nie było, może poza klasztorami monastycznymi, gdzie jedyną muzyką był chorał. W parafiach natomiast (nawet dużych, katedralnych), śpiewano zawsze pieśni i hymny po polsku, i tak powinno być i dzisiaj. Owszem, jeśli w danej parafii/kaplicy istnieje schola gregoriańska, która potrafi ładnie wykonywać chorał, to można, w niektóre niedziela i ważniejsze święta, zrobić jedną "wzorcową" Mszę św. z chorałem gregoriańskim, natomiast główną formą śpiewu powinien być zrozumiały dla wiernych, pełniący piękne funkcje katechetyczne, tradycyjny śpiew ludowy. Uważam również że podczas czytanych Mszy św. w dni powszednie osoba świecka (dobrze przygotowany "lektor") powinna czytać czytania mszalne w języku narodowym, kiedy kapłan po cichu odczytuje je po łacinie, a w czasie takich Mszy najlepiej wykonywać pieśni mszalne (tzw. cykle) które najlepiej odpowiadają poszczególnym częściom Mszy. Natomiast w niedzielę i święta, podczas śpiewanych Mszy, należy wykonywać jak najwięcej polskich, tradycyjnych pieśni kościelnych, wg. okresu liturgicznego, można również zastanowić się nad tłumaczeniem niektórych części stałych, jak Gloria czy Credo (jeśli przepisy na to pozwalają, i o ile było by to rzeczywiście uzasadnione).

      Usuń
  7. Dziękuję uprzejmie za ten komentarz. Myślę, że właśnie taką wyważoną postawę dzisiaj jest dobrze przyjąć. Najlepiej też sięgnąć do oryginalnych dokumentów w tym zakresie Piusa XII i innych wyżej wspomnianych papieży, jeśli takie są gdzieś dostępne, np. w internecie, żeby zobaczyć, na ile ci papieże oficjalnie pozwalali, jeśli chodzi o wprowadzenie języków narodowych do mszy.
    W powyższym tłumaczeniu muszę sprostować to, że w tekście angielskim jest napisane o papieżu Benedykcie XV, że ten w 1920 roku udzielił zezwolenia dla języka chorwackiego, słoweńskiego i czeskiego, a nie – jak błędnie przetłumaczyłem słowa w jednym z nawiasów – że udzielił pozwolenia dla Chorwacji, Słowenii i Czech. Poza tym nie zauważyłem żadnych innych błędów w tym moim wyżej zamieszczonym tłumaczeniu z wikipedii na język polski. Jeśli tak rzeczywiście było, to wtedy być może np. język czeski w niektórych częściach mszy mógł być stosowany nawet poza Czechami, np. w Polsce. W praktyce nikt pewnie nie odprawiał mszy świętej na terytorium Polski w niektórych jej częściach np. po czesku. Ale jeśli ktoś dotarłby do dokumentu papieża Benedykta XV w tej sprawie i z tego dokumentu wynikałoby, że np. język chorwacki, słoweński i czeski można stosować dla niektórych części mszy także w Polsce, to ja nie miałbym nic przeciwko takiej celebracji. Ale wszystko, oczywiście, zależy od samego księdza sedewakantysty. Poza tym nie przeszkadzają mi też pieśni na mszy wykonywane np. w języku polskim.
    Innym wyjściem byłoby sprawowanie od czasu do czasu liturgii przez danego księdza sedewakantystę w obrządku wschodnim katolickim w języku cerkiewno-słowiańskim. Normalnie w prawie kościelnym jest zabronione, żeby np. ksiądz rzymskokatolicki odprawiał mszę w innym obrządku katolickim niż swój własny. Ale skoro dzisiaj mamy takie czasy w Kościele katolickim, to może na zasadzie jakiegoś indultu (udzielonego samemu sobie w przypadku księdza, który opowiada się za tezą z Cassiciacum, oraz udzielonego przez biskupa w przypadku księdza, który jest zwolennikiem czystego sedewakantyzmu) ksiądz sedewakantysta mógłby usprawiedliwić dzisiaj takie działanie.
    No ale się cieszę, że jak na razie to przynajmniej kazania mamy w naszym kraju w języku polskim. Kazania po czesku, chorwacku czy po słoweńsku trochę by się pewnie rozumiało, ale w przypadku kazań po łacinie to już pewnie nie byłyby one zupełnie dla wiernych w Polsce zrozumiałe. Jednak język polski to język słowiański, a nie – tak jak np. łacina – język romański. Ale poza kazaniami używanie łaciny w liturgii też ma swoje dobre strony, a tym bardziej może tak być, jeśli łacina w niektórych częściach mszy świętej odprawianej w obrządku zachodnim jest ciągle obowiązkowa z punktu widzenia prawa Kościoła katolickiego.
    Jeszcze raz dziękuję za wyważoną odpowiedź na ten mój komentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż właśnie birytualizm jest moim zdaniem w obecnych czasach, w takim kraju jak Polska, wręcz czymś pożądanym. W normalnych czasach oczywiście kapłan musi mieć zezwolenie od Stolicy Apostolskiej, ale w obecnych czasach, wystarczy powołać się na wspomniane powyżej zasady. Należy w tym miejscu koniecznie wspomnieć o Synodzie Zamojskim (synod Kościoła Unickiego, zwołany w dniach od 26 sierpnia do 17 września 1720 w Zamościu, w celu latynizacji Cerkwi Unickiej). Jak możemy przeczytać na Wikipedii: 

      "Synod uchwalił wiele dekretów dogmatycznych i duszpasterskich o podstawowym znaczeniu dla cerkwi unickiej. Wprowadził do ksiąg liturgicznych „Filioque” oraz wspominanie papieża, sprecyzował obowiązki metropolity, biskupów i kleru, ujednolicił i upodobnił do łacińskiej liturgię we wszystkich diecezjach unickich, uregulował sprawy seminariów duchownych i monastyrów. Postanowienia Synodu zatwierdził w 1724 papież Benedykt XIII, a opublikowane jako obowiązujące zostały w 1725.

      Latynizacja liturgii i obrzędowości miała doprowadzić do zacierania różnic w obu katolickich obrządkach i zbliżenia obu rytów do siebie. Była następstwem Unii brzeskiej. Z cerkwi unickich powoli redukowano ikonostasy, zaczęto wprowadzać natomiast ołtarze boczne, konfesjonały, ławki, jak również elementy liturgii zachodniej, wprowadzono język polski do nabożeństw i kazań, po polsku odmawiano modlitwy dotychczas odmawiane w języku cerkiewnosłowiańskim." 

      (https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Synod_zamojski)

      Nas interesuje szczególnie ostatnie zdanie. Jeżeli rzeczywiście to prawda, to jest możliwość odprawiania Boskiej Liturgii po polsku, i to w wersji mocno zbliżonej zewnętrznie do liturgii łacińskiej, co na pewno zostało by ochoczo przyjęte, i być może spora część polskich łacinników przeszła by na spolszczony ryt wschodni. Być może, gdyby nie rozbiory Polski, które doprowadziły do całkowitego zniszczenia Kościoła Unickiego, mielibyśmy dzisiaj nie tylko ryt bizantyjsko-ukraiński, ale także, i być może przede wszystkim, bizantyjsko-polski, z liturgią sprawowaną po polsku. Myślę że te postanowienia Synodu Zamojskiego nie zostały nigdy przez nikogo uchylone ani zniesione, i można by do tego dziś nawiązać, i spróbować "reaktywować", o ile jest dostęp do oryginalnych dokumentów i postanowień tegoż Synodu (lub wiernych kopii) a także oryginalnych tłumaczeń ksiąg liturgicznych, wydanych za aprobatą prawowitych władz kościelnych (o ile te postanowienia weszły w życie).

      Usuń
    2. Wracając natomiast jeszcze do reformy Wielkiego Tygodnia i używania starszej wersji, to warto wspomnieć o jeszcze jednej możliwości, która byłaby w pełni zgodna z prawem. Otóż można stosować ryty zakonne (np. Ryt Dominikański) które nie zostały dotknięte reformą jednocześnie z rytem rzymskim. W tym przypadku wystarczy, aby kapłan pragnący stosować ryt sprzed reformy, wstąpił np. do Tercjarstwa Dominikańskiego, i mógłby używać tego rytu, który jest bardzo podobny do rytu rzymskiego, i każdy kapłan, który zna ryt rzymski, bez problemu się go nauczy. Mogłoby być też tak, że biskup lub Przełożony danego Stowarzyszenia kapłanów, przyjąłby regułę św. Dominika lub przynajmniej powołując się na duchowość dominikańską, przyjął dla swojego zgromadzenia (np. Bp. Sanborn w Instytucie Rzymskokatolickim) ryt dominikański jako własny ryt danej Kongregacji. I wówczas problem by zniknął, a dla wiernych czy księży nie byłaby to przecież żadna różnica... Myślę że tu również możliwy byłby birytualizm, czyli tylko okazjonalne używanie Rytu Dominikańskiego (np. w Wielkim Tygodniu). Oczywiście wspólnoty używające innych rytów niż Ryt Rzymski są również, na mocy postanowienia Papieża Piusa XII, zobowiązane do przestrzegania godzin celebracji takich samych jakie obowiązują w Rycie Rzymskim, a więc są to godziny wieczorne podczas Triduum Sacrum, ale doprawdy, uważam że uparte trzymanie się godzin porannych jest absurdem, nie mającym żadnego teologicznego, ani praktycznego uzasadnienia...

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.