Na stronie Benedicamus Domino na FB (swoją drogą, bardzo ciekawej, promującej tradycyjną liturgię katolicką w wersji sprzed 1955 r.) pojawił się wczoraj ten wpis:
Wielkopiątkowa modlitwa za UkrainęZ polecenia Stolicy Apostolskiej, Konferencja Episkopatu Polski przygotowała tekst wezwania modlitwy powszechnej „Za Ukrainę” na Wielki Piątek tego roku. Tekst wzorcowy jest wyłącznie w języku polskim, nie da się więc zastosować go w tradycyjnych obrzędach. Przygotowaliśmy więc wkładkę do mszału z łacińskim tłumaczeniem (o tempora, o mores — żeby na łacinę trzeba było tłumaczyć!) autorstwa Marc-Thilo Glowacki, by Środowiska Tradycji mogły w jedności z całym Kościołem pomodlić się o pokój za wschodnią granicą Polski. Tłumaczenie nie uzyskało żadnego imprimatur, jego użycie pozostawiamy rozwadze celebransów. [sic!]Plik w PDF do drukowania w formacie A4: https://bit.ly/oratio-pro-ucrainaZachęcamy do podzielenia się plikiem z księżmi odprawiającymi wielkopiątkową liturgię!Oryginalny tekst modlitwy„Módlmy się za naród ukraiński doświadczający rosyjskiej napaści wojennej, za uchodźców i ofiary śmiercionośnych ataków, niech nasz Bóg i Pan powstrzyma przemoc, gwałt i zniszczenie, aby zapanował upragniony pokój.Wszechmogący, wieczny Boże, Ty uśmierzasz wojny i poniżasz pysznych, uwolnij naród ukraiński od okrucieństw i cierpień, wejrzyj łaskawie na uchodźców i wygnańców, na rozdzielone rodziny i osierocone dzieci, a nam daj serca czułe na potrzeby przybyszów.”
Mamy więc do czynienia z całą lawiną absurdów. Po pierwsze, pojawia się jakiś tekst "modlitwy za Ukrainę" tylko w języku polskim. Nie ma łacińskiego oryginału! Taki tekst może więc być zastosowany co najwyżej w neo-protestanckiej liturgii NOM, i "nie da się więc zastosować go w tradycyjnych obrzędach"! Jednakże następnie pojawia się jakieś prywatne, nieautoryzowane tłumaczenie, bez modernistycznego "imprimatur", jako "wkładka do mszału" [sic!]. Oto więc osoby które chcą propagować tradycyjną liturgię rzymską, posunęły się do nieautoryzowanych, prywatnych zmian w samej liturgii. Nie w przypisach, zwyczajach czy "drugorzędnych" obrzędach, ale w ścisłym tekście liturgicznym, i to w najważniejszej części liturgii Wielkiego Piątku, czyli uroczystych, publicznych wezwaniach modlitewnych, które tego dnia niejako zastępują Kanon Rzymski, którego się nie odmawia, nie ma bowiem tego dnia Ofiary Mszy Św., a jest sprawowana Msza darów uprzednio poświęconych (wg. Mszału sprzed 1955 r.).
Należy zwrócić przy okazji uwagę, że intencje te są zawarte w modlitwach Wielkiego Piątku! Modlimy się przecież aby Bóg Wszechmogący „świat oczyścił od wszelkich błędów, choroby odwrócił, głód oddalił, więzienia otworzył, kajdany rozwiązał [...]” oraz „pociecho strapionych i mocy cierpiących! Niechaj dojdą do Ciebie modły tych, którzy w jakimkolwiek utrapieniu wołają do Ciebie, aby się wszyscy weselili z przybycia ku ich pomocy miłosierdzia twego”. Ta uniwersalna modlitwa w zupełności wystarcza, ponieważ jest sprawiedliwa, obejmuje swym zasięgiem cały świat, wszystkich ludzi, którzy we wszystkich wojnach i konfliktach na całym świecie potrzebują ratunku i pomocy Bożej, nie ograniczając się tylko do jednego, konkretnego miejsca (pomijając niesprawiedliwie inne wojny, jak choćby w Syrii).
Jak widać, indultowcom którzy tyle piszą o potrzebie zachowania idealnej, czystej liturgii rzymskiej, którzy w ostatnim czasie coraz częściej wywyższają obrzędy sprzed 1955 r., jako lepsze, autentyczne, niezmienione, jako tą czystą, idealną liturgię rzymską, nietkniętą przez modernistycznych reformatorów (i mają tu oczywiście rację) nie przeszkadza jednak mieszanie w tej liturgii i dodawanie do niej nowych, nieautoryzowanych modlitw, w imię bieżącej polityki i propagandy! Mamy tu całkowitą paranoję, schizofrenię i pomieszanie zmysłów! Najpierw indultowcy przyjęli zmienioną przez x. Ratzingera w 2008 r. "modlitwę za żydów", która nie jest już modlitwą o nawrócenie wiarołomnych żydów z Mszału Rzymskiego, ale jest całkowicie nową modlitwą, ułożoną przez Ratzingera, która nie mówi już wprost o konieczności nawrócenia. Tak więc indultowcy nie sprawują liturgii Wielkiego Piątku ani wg. Mszału sprzed 1955 r., ani wg. Mszału z 1955 r., ani nawet wg. Mszału z 1962 r. Oni sprawują liturgię ratzingerowską (również ci, którzy szczycą się, że odprawiają liturgię Wielkiego Tygodnia sprzed 1955 r., także korzystają z nowej, ratizngerowskiej "modlitwy za żydów"). Również FSSPX nie jest w tym względzie konsekwentne, gdyż nie sprawuje, jak deklaruje, liturgii wg. mszału Roncalliego z 1962 r., lecz używa tekstów z 1955 r., gdzie w modlitwie za żydów jest jeszcze słowo "perfidis" (wiarołomni), usunięte przez Roncalliego już w 1959 r. i nieobecne w nowym mszale z 1962 r. Poza tym bractwo to znane jest z mieszania rytów, zwłaszcza w przypadku Wielkiego Tygodnia, mieszają oni ryt z 1955 r., z niektórymi elementami rytu wcześniejszego (tradycyjnego, sprzed '55), jak im tylko pasuje.
Pomijając fakt, że w większości przypadków jest to jedynie symulacja, nie sprawuje bowiem tych obrzędów ważnie wyświęcony kapłan, lecz duchowny novus ordo z wątpliwymi lub wprost nieważnymi święceniami (jeśli udzielał ich "biskup" "konsekrowany" w novus ordo), mamy więc zwyczajny teatrzyk tradycji. W tym przypadku nie mamy już jednak do czynienia nawet z pięknem sztuki, dramatem jakim jest tradycyjna, katolicka liturgia (dla kogoś, kto nie wierzy w jej sacrum, lub w tym przypadku, gdy tego sacrum de facto tam nie ma), w tym przypadku mamy do czynienia z tragi-komedią. Mamy aktorów, którym wydaje się, że sprawują tradycyjny Ryt Rzymski, niezmienny od Soboru Trydenckiego (XVI wiek), a w swych najważniejszych tekstach sięgający VI wieku (św. Grzegorza Wielkiego), a w rzeczywistości usuwają z tego tekstu, z kluczowego fragmentu, jedną z najważniejszych modlitw (Oremus et pro perfidis Judæis), zastępując jakąś bezpłciową, nową formułą modernisty Józefa Raztingera z 2008 r., pozbawiając ją charakteru jednoznacznego wezwania o nawrócenie żydów do Jezusa Chrystusa (w nowej modlitwie jest mowa o "zbawieniu całego Izraela, gdy pełnia ludów wejdzie do Twojego Kościoła", lecz nie ma mowy wprost o nawróceniu... Moderniści jak zwykle przekładają akcenty, mówią o "dochodzeniu do poznania prawdy" [żydzi w przeciwieństwie do pogan, nie muszą dochodzić, bo znają Prawdę, którą jest Chrystus, lecz Go odrzucili!], oraz przesuwają ich "nawrócenie" na koniec czasów, co w praktyce oznacza zaprzestanie wszelkiej misji ewangelizacyjnej wśród żydów).
Jak dodamy do tego zdjęcia z ubiegłorocznej "starożytnej liturgii wg. czcigodnego rytu" na których widzimy posługujących w p[l]andemicznych "maseczkach", oraz najnowszą "modlitwę za Ukrainę", którą być może wielu z nich naprawdę odmówi, wbrew wszelkim przepisom liturgicznym, to mamy czysty przykład greckiego teatru, tyle że, jak już wyżej napisałem, w wersji tragi-komicznej. Jeśli przy okazji będą się oni wciąż upierać i zarzekać, że to co sprawują, pardon, symulują to "starożytny Ryt Rzymski", będziemy mieli po prostu pseudoliturgiczny kabaret, albo dom wariatów.
Fakty są takie, że jedynymi, którzy rzeczywiście sprawują liturgię Wielkiego Tygodnia zgodnie ze starożytnym Rytem Rzymskim, są katolicy integralni (tzw. sedewakantyści), oraz niektórzy kapłani Ruchu Oporu FSSPX, którzy także używają Mszału sprzed 1955 r. Reszta to zwykli symulatorzy, oszuści i tradiprzebierańcy!
Miejmy nadzieję, że ten teatrzyk tradycji wreszcie się skończy.
Bergoglio, do dzieła! Kończ Waść, coś zaczął!
Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny
Czyli zasadniczo, problem Vaticanum II to problem, który można rozwiązać na dwa katolickie sposoby. Jeżeli nauczanie Vaticanum II i jego reformy nie stanowią istotnej zmiany w religii katolickiej to należy mu się podporządkować i żyć normalnie za Franciszka, jakbyśmy mieli Piusa XII. Jeżeli zaś nauczanie Vaticanum II i jego reformy stanowi istotną zmianę w religii katolickiej to należy powiedzieć, że ostatnim prawdziwym papieżem był Pius XII (zm. 1958). A papieże od Jana XXIII do Franciszka (1958-2022) nie byli prawdziwymi papieżami, nie dlatego że nam się nie podobali albo dlatego, że nie nosili tiary czy czerownych butów, ale dlatego że Kościół nauczający (papież wraz z biskupami) nie może nam - z ustanowienia Bożego - dawać fałszywej i heretyckiej doktryny, liturgii i dyscypliny. A jeżeli oni nam dali to, to znaczy że nie mogą stanowić prawdziwego Kościoła nauczającego. Jeżeli zaś doktryna, liturgia i dyscyplina, którą oni dają jest w istocie katolicka to należy się temu podporządkować (nawet jeżeli nam się nie podoba Nowa Msza czy nowe prawo kanoniczne).
OdpowiedzUsuńDobrze rozumiem ten problem?
Mam również pytanie co z Janem XXIII? Czemu uznaje się go za fałszywego "papieża"? Czy to skutek jego prywatnej herezji czy herezji głoszonej oficjalnie jako rzekomy rzymski papież?
Tak, bardzo dobrze Anonimowy rozumie. To proste i logiczne. Tak, tak, nie nie. Albo jest Papież i go słuchamy we wszystkim ws. Wiary i moralności, albo Papieża nie ma, i tyle. Kropka.
UsuńCo do "Jana XXIII" to głosił on herezję wolności religijnej jeszcze przed Vaticanum II, w encyklice "Pacem in Terris".
A co z katolickimi biskupami i teologami? Czy oni nie zauważyli herezji Vaticanum II? Przecież wówczas na rzymskich papieskich uniwersytetach było bardzo dużo ortodoksyjnych teologów tomistycznych, był kard. Ottaviani - sekretarz św. Oficjum, czy oni tego nie zauważyli? Mieli przecież umysły tak dobrze oświecone wiarą katolicką i ukształtowane filozofią tomistyczną, że powinni chyba zauważyć te problemy teologiczno-filozoficzne jakie niesie za sobą nauczanie Vaticanum II i jego reformy. Bp Sanborn sam zauważył, że zmiany Vaticanum II były wstrzyknięciem do krwiobiegu Kościoła kantowskiego subiektywizmu.
Usuń