Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

niedziela, 23 kwietnia 2017

Lekcja POKORY dla samozwańczego "inteligenta integralnie katolickiego".

Niedawno przeczytałem pewien wywód na temat mojej skromnej osoby, a dotyczący artykułu o obrzędach Wielkiego Tygodnia, który niedawno opublikowałem. Autorowi owej wypowiedzi tekst mój bardzo się nie spodobał – do tego stopnia, że musiał on publicznie i oficjalnie wylać wobec mnie jad swojej nienawiści, obrzucając ponadto różnymi niewybrednymi epitetami. Osobiście nie zwykłem się zbytnio przejmować opiniami zwykłych zarozumiałych pyszałków, jednak w tym przypadku sprawa ta dotyczy nie tylko mojej osoby. Autor - Pan Łukasz Paczuski, autor strony "Pelagius Asturiensis" (wymieniam z nazwiska, bo i ja z nazwiska zostałem wymieniony) - nie pierwszy raz zaatakował (tym razem tylko „przy okazji”, jednak dość wyraźnie) sporą część polskiego środowiska sedewakantystycznego. Mam na myśli Redakcję Pisma "Katolik - Głos Katolickiej Tradycji", które także wstawiło na swojej witrynie mój artykuł. Wcześniej takie ataki, czasem również dosyć personalne, pojawiały się na stronie internetowej Pana Paczuskiego dość często. Dotyczyły czy to publikowanych na stronach internetowych treści, prezentowały ogólną, subiektywną opinię autora na temat stanu polskiego środowiska sedewakantystycznego, czy nawet ubioru członków Redakcji (i nie tylko) na terenie kaplicy podczas Mszy Św. i nabożeństw. W niedawnym swym tekście tyczącym "inteligencji integralnie katolickiej" Pan Paczuski zaatakował wszystkich - członków RCR, moją osobę, a nawet x. Rafała Trytka! Jednak i wtedy nie zdecydowałem się odpowiadać mu na te ohydne oszczerstwa, gdyż - jak już wspomniałem - opinie ludzi ze spaczoną psychiką naprawdę mnie nie interesują. Tym razem jednak Pan Paczuski napisał troszkę za dużo, zagalopował się, co spowodowało, że nie może być i też nie będzie mojej zgody na publiczne zniesławienie - nie tylko mojego - dobrego imienia. Jeżeli Panu Paczuskiemu się wydaje, że może wszystkich wokoło siebie dowolnie i bezkarnie obrażać, to jest on w błędzie.

Kimże jest tak w ogóle Pan Paczuski? Kreuje się on na jakiś wielki autorytet, na znawcę tematów wszelakich, a zwłaszcza teologicznych i liturgicznych. W swoich tekstach nie raz już pisał o innych ludziach - zwłaszcza Wiernych Katolikach w Polsce - z wyższością i wręcz pogardą jako o "niedouczonych", "pseudointelektualistach" itp. Pan Paczuski zapewne sam siebie uważa za jedynego przedstawiciela w naszym kraju owej "inteligencji integralnie katolickiej". Jednocześnie atakuje i marginalizuje w swoich tekstach ludzi zaangażowanych od kilkunastu lat w dzieło Tradycji Katolickiej w Polsce, podczas gdy on sam nawet nie wiedział, że coś takiego jak sedewakantyzm w ogóle istnieje... Prawdopodobnie gdyby nie ci wszyscy ludzie to Pan Paczuski nie miałby dziś nawet gdzie chodzić na Mszę Św. Pan Paczuski uważa się jednak za lepszego, za tę elitę elity elit, która jest na "wyższym poziomie", do którego my, "zwykli wierni", nawet się nie umywamy... Ten poziom jest dla nas "nieosiągalny", jak to ujął w swym wywodzie Pan Paczuski. 

W rzeczywistości jednak Pan Paczuski jest dokładnie takim samym jak my, prostym, zwykłym wiernym świeckim, bo nie może pochwalić się żadnym tytułem naukowym i ukończonymi studiami teologicznymi. Nie ma też na tyle wielkiego doświadczenia, aby móc stanowić dla kogoś jakikolwiek autorytet w kwestiach, w których się wypowiada. Jego "autorytet" niczym nie różni się od mojego, bo jest to tak naprawdę prywatna opinia świeckiego wiernego. Jeśli można mówić o "doświadczeniu" czy też "stażu" (jeżeli w ogóle można użyć tego rodzaju określeń), to Pan Paczuski ma mniejszy - nawet ode mnie - staż w krakowskiej kaplicy, więc nie może się porównywać z osobami, na których temat wcześniej i obecnie tak chętnie się wypowiadał. 

Jaka jest jednak różnica między tekstami opublikowanymi na mojej stronie lub przez redakcję Pisma "Katolik", a tekstami na stronie Pelagiusza, których to Pan Paczuski nie pierwszy już raz tak zaciekle broni i zakazuje ich przekopiowywania, czy nawet krytykuje ich linkowanie na innych serwisach?... Otóż moje - czy innych polskich Katolików - teksty nigdy nie stanowiły personalnych ataków na innych wiernych, z którymi spotykamy się w jednej kaplicy na jednej, katolickiej, niedzielnej Mszy Św.! Takie zachowania są bowiem zwyczajnie niegodne Katolika. Katolik bowiem może, jeśli widzi, że jego Brat w Wierze błądzi, najpierw upomnieć go w cztery oczy, później przy świadkach, a w ostateczności publicznie, wobec całego Kościoła. Pan Paczuski, skoro uważa, że - wg. jego opinii - popełniłem błąd w moim artykule, powinien najpierw napisać mi o tym. Posiada wszak mój adres e-mail i nie byłoby to dla niego, podejrzewam, żadnym problemem. Pan Paczuski wolał jednak od razu zaatakować mnie publicznie - i to w sposób niewybredny, czy po prostu wręcz chamski. I tak owemu wielkiemu "inteligentowi" wyszła zwyczajnie słoma z butów!

Pan Paczuski nie pierwszy raz pokazał tutaj swoją pychę. Twierdzi on bowiem, że w Polsce nie ma inteligencji, że brakuje elit, że środowisko jest "niedoedukowane". Krytykuje on każdą rodzącą się czy już trwającą inicjatywę, twierdząc przy tym bezczelnie, że w naszym kraju nic się nie dzieje, że nie ma żadnego katolickiego stowarzyszenia (mimo że z takim stowarzyszeniem, które ISTNIEJE, oficjalnie odmówił współpracy). Krytykuje jedyne w Polsce Pismo Katolickie o zasięgu ogólnokrajowym, a także pobożne inicjatywy, zarzucając - zbędne jego zdaniem - "długie ślubowania i przyrzeczenia" [sic!]. Atakuje tym samym naszego Księdza Duszpasterza Rafała Trytka, który sam w zeszłym roku te właśnie przyrzeczenia i ślubowania publicznie w kaplicy składał... Krytykuje w końcu wszystkich, którzy cokolwiek w Polsce robią, i to od samego początku, a więc już od dobrych kilkunastu lat, działając - jak tylko mogą - na rzecz Kościoła katolickiego i Wiary Świętej w naszej Ojczyźnie. Co natomiast robi Pan Paczuski? Poza tym, że uczęszcza od 2013 roku na Msze Św. do krakowskiej kaplicy oraz prowadzi swoją "elitarną" stronę internetową, nie robi absolutnie NIC! Nie podejmuje on żadnych konkretnych starań, aby owe słowa (jak się okazuje: PUSTE SŁOWA), jakie wylewa na internetowych kartach swego periodyku, przekuć wreszcie w czyn! Z czego więc wynika jego permanentna krytyka? Na pewno z ciężkiej pychy, wyolbrzymionego ego, zapatrzenia w samego siebie i swój "autorytet" oraz "wyższość". Ale podejrzewam - choć nie jestem oczywiście Panem Bogiem i nie znam wnętrza niczyich sumień - że drugim, równie ważnym powodem, jest zwykła zazdrość. Pan Paczuski zwyczajnie zazdrości innym ludziom, że byli tu wcześniej niż on, że wcześniej niż on poznali katolicką Prawdę, że wcześniej niż on nawrócili się z błędów modernizmu czy lefebryzmu, że wcześniej niż on znaleźli się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie - i zaczęli działać! Działać w ramach swoich, często mocno ograniczonych możliwości, ale jednak coś robić. Cokolwiek... Wszyscy bowiem jesteśmy tylko ludźmi, każdemu zdarza się zbłądzić, coś zrobić źle, niedoskonale, jednak „nicnierobienie”, tylko po to, aby zachować idealistyczny perfekcjonizm i uniknąć każdego, nawet najmniejszego błędu, jest głupotą i ciężkim grzechem zaniedbania. 

Pan Paczuski swoim rozumem i intelektem oraz sporą wiedzą, którą niewątpliwe posiada, mógłby bardzo wiele wnieść do Apostolatu Katolickiego w naszym Kraju. On jednak marnuje ten otrzymany od Boga potencjał i dar, owy ewangeliczny "talent". Zamyka się w bezpiecznym getcie swojej strony internetowej, a potem krytykuje i obraża wszystkich oraz wszystko dookoła siebie. Pycha zaślepia mu oczy, tak iż "widzi drzazgę w oku swego brata, a belki w swoim oku nie dostrzega". Takie właśnie nastawienie powoduje narastanie coraz większych podziałów i konfliktów, których Pan Paczuski - jak stwierdził - "nie dostrzega" (mimo iż sam je tworzy lub się do nich przyczynia)... No cóż, od problemów z oczami jest okulista, a od problemów z rozumem... Nie będę kończyć. Nie mam zamiaru się "wznosić" (a raczej zniżać) do poziomu Pana Paczuskiego. Pozostaje mi jedynie modlić się za niego, o jego opamiętanie i wyzwolenie z więzów pychy, bo ta jest najgorszym z grzechów i źródłem wszelkiego zła, które trawi cały świat...

A.M.D.G.!

"Bo wszelki, co się wynosi, zniżon będzie, a kto się uniża, wywyższon będzie." (Łk XIV, 11)

Michał Mikłaszewski