Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

czwartek, 1 lipca 2021

Michał Mikłaszewski: Ekologia z punktu widzenia Religii Katolickiej i Idei Narodowo-Radykalnej.

 W ciągu ostatnich lat co raz więcej mówi się o tzw. ekologi, rozumianej (przynajmniej w teorii) jako troska o środowisko naturalne. Kwestia ta była niegdyś poruszana głównie przez organizacje i ruchy szeroko pojętej lewicy, przez tzw. Zielonych etc. Obecnie coraz częściej pojawia się ona w kręgach katolickich, konserwatywnych, prawicowych czy narodowych. Od kilku lat, zwłaszcza od marca 2013 r. (od "wyboru" Franciszka-Bergoglio na "papieża"), posoborowy, modernistyczny neokościół, podszywający się pod Kościół katolicki, wpisał wręcz ideologię ekologiczną do swojego wyznania wiary. Podobnie zresztą różne ruchy czy organizacje nazywające same siebie "nacjonalistycznymi", czy "narodowo-radykalnymi", a nawet wprost odwołujące się do dawnych organizacji Narodowo-Radykalnych... W obu przypadkach (zarówno nowego "kościoła", jak też tych organizacji) nie mamy do czynienia z żadną kontynuacją, jednak w opinii zarówno działaczy i władz tych struktur, jak też w opinii większości społeczeństwa, taka kontynuacja rzeczywiście ma miejsce, a więc w powszechnej świadomości dobre imię zarówno Kościoła katolickiego, jak również, np. Obozu Narodowo-Radykalnego (czy innych polskich organizacji narodowych/nacjonalistycznych) może być, i jest szargane, przez tych którzy się podszywają pod te wspaniałe nazwy.

W obydwu tych wyżej wymienionych sytuacjach mamy bowiem do czynienia z lewacką ideologią ekologizmu, która niewiele różni się od ideologii LGBT, jest bowiem sprzeczna z prawem naturalnym. Zgodnie z naturalnym porządkiem ustanowionym przez Boga, który stworzył Niebo oraz ziemię, ziemia i wszystko co na niej jest, zostało stworzone dla człowieka. Tak więc wszystkie rośliny, zwierzęta etc. zostały stworzone przede wszystkim po to, aby służyły człowiekowi. Pan Bóg nakazał rodzajowi ludzkiemu zaludniać ziemię, i czynić ją sobie poddaną. Nie jesteśmy więc, my ludzie, jak próbują nam wmówić wyznawcy ideologii ekologizmu, jedynie jakimś elementem, równorzędną częścią świata przyrody. Jesteśmy niejako ponad nim, bowiem zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, tzn., jako jedyni z (materialnych - posiadających ciało, a więc tą wspólną cechę ze zwierzętami) istot żywych, posiadamy rozum, wolną wolę i duszę nieśmiertelną, przez co mamy godność osoby ludzkiej, przybranych dzieci Bożych. Żadne zwierzę nie jest osobą, nie ma nieśmiertelnej duszy ani rozumu i wolnej woli. Zwierzęta Bóg stworzył jako przede wszystkim pomoc i pokarm (oraz pociechę) dla człowieka. 

Ziemia została nam dana we władanie, jako dzierżawa. Oczywiście cały czas Panem Nieba i Ziemi jest sam Bóg, ale człowiek jest dzierżawcą, który z Bożego nadania sprawuje tu rządy i jest gospodarzem. Człowiek musi być oczywiście dobrym i roztropnym gospodarzem, aby tej powierzonej sobie ziemi nie zniszczyć, aby tego Bożego daru nie zmarnować i nie zepsuć, lecz aby przekazać go kolejnym pokoleniom. Musimy pamiętać że ten dar Boży należy do całej ludzkości, a więc tak samo do wszystkich ludów i Narodów, jak też do wszystkich pokoleń, a więc również do naszych dzieci i wnuków, które mają prawo się nim cieszyć i korzystać z niego, tak samo jak my. Nie można więc popadać w żadne niebezpieczne skrajności, które uniemożliwiałyby pełne korzystanie z dobrodziejstw naszej planety przez przyszłe pokolenia. Taką właśnie skrajnością jest ideologia ekologizmu, wg. której człowiek miałby w imię "ratowania planety" zrezygnować z części swoich praw, przestać wykorzystywać naturalne zasoby czy znacząco zmienić swoje zwyczaje. Wg. tej ideologii zwierzętom należą się prawa, i to nie raz podobne, czy wręcz nawet wyższe [sic!] niż ludziom. 150 lat temu lewaccy ideolodzy wmawiali ludziom tzw. prawa człowieka (wówczas Ojciec Święty, Papież Leon XIII odpowiedział na to jednoznacznie... potępiając te "prawa", podobnie jak wcześniej w Syllabusie jego wielki poprzednik, Pius IX), a dziś wmawiają nam "prawa zwierząt". Odpowiedź katolika może być tylko jedna : „dosyć nasłuchał się już lud o "prawach człowieka/prawach zwierząt", niechże teraz posłucha o Prawach Boga!”.

Należy więc bardzo roztropnie rozróżnić między prawdziwym i dobrym działaniem w tym duchu, aby zachować naszą planetę w możliwie dobrym stanie, i przekazać tak jak ją otrzymaliśmy przyszłym pokoleniom (a więc autentyczna ochrona środowiska naturalnego), od ideologii ekologizmu, czy raczej eko-terroryzmu, weganizmu, ruchów anty-futerkowych, anty-myśliwskich, przeciwników jakiegokolwiek rozwoju, przemysłu, industrializacji, cywilizacji, wszelkich obrońców karpii, dzików, bezpańskich psów lub każdego przydrożnego drzewka i krzaczka czy też innych całkowicie antykatolickich (sprzecznych z Prawem Bożym) i antynarodowych (uderzających w gospodarkę narodową, ale także w polską kulturę i tradycję, będącą naszym dziedzictwem narodowym) kretynizmów, bredni i majaczeń, które wręcz nie mieszczą się w umyśle zdrowego człowieka, całkowicie lekceważąc naturalny porządek stworzenia, wypaczając i ośmieszając słuszną poniekąd i chwalebną ideę obrony przyrody, również jako naszego naturalnego dziedzictwa narodowego, co jest obowiązkiem katolika, Polaka i narodowca. 

Żeby więc przejść do tego co jest prawdziwą i dobrą, autentyczną obroną przyrody, trzeba najpierw jasno podkreślić co nią nie jest, i nie ma z nią nic wspólnego, a często jest wręcz jej zaprzeczeniem i działaniem na szkodę środowiska, a co tak często podejmują wszelkiej maści ekoterroryści, i nieudolnie naśladujący ich "katoliccy ekolodzy" pod przywództwem Franciszka-Bergoglio czy też różni "narodowi radykałowie", w wielu różnych organizacjach "nacjonalistycznych"...

Przede wszystkim ochroną środowiska nie jest na pewno żadne bredzenie o straszliwych zmianach klimatu, globalnym ociepleniu spowodowanym nadmiernym spalaniem węgla, dziurze ozonowej i tym podobnych bzdurach i mitach, dawno już obalonych, (podobnie jak tzw. pandemia) przez wielu poważnych badaczy i naukowców. Owszem, klimat się zmienia, i jest to całkowicie naturalne zjawisko... Niedawno pan poseł Winnicki napisał, że każdy kto ma 30 lat, powinien zauważyć, że klimat zmienił się w ciągu trwania jego życia. Ja mam 26 lat, i również to dostrzegam. Te zmiany są jednak elementem naturalnego cyklu, jaki występuje w przyrodzie co kilkaset lat, i na który nie mamy jako ludzie żadnego wpływu, bądź też nasz wpływ jest znikomy. W ciągu ostatnich nieco ponad 2000 lat naszej (chrześcijańskiej - po Chrystusie) ery, klimat zmienił się znacząco przynajmniej kilkukrotnie. W okresie wielkiej wędrówki ludów (ok IV - VII wiek) mieliśmy do czynienia z ochłodzeniem klimatu (które wywołało tą wędrówkę ludów koczowniczych, w tym Słowian, na zachód i południe, a więc na tereny, gdzie dziś zamieszkują, z dzikich terenów azjatyckich), następnie w latach ok. 800–1300 po Chrystusie, mieliśmy tzw. Średniowieczne optimum klimatyczne, gdy średnie temperatury były wyższe niż w okresie 1960-1990. Wówczas w Polsce masowo uprawiano winorośla, brzoskwinie i inne owoce, które dziś nie są w naszym Kraju zbyt powszechne. Później rozpoczęła się tzw. Mała Epoka Lodowcowa (od ok 1570 do ok 1850/1900 r.). Średnie temperatury na półkuli północnej spadły o około 1°C. Był to ostatni (jak dotąd) z wielu chłodnych okresów i zarazem jeden z najchłodniejszych z nich. Widzimy więc że klimat się nieustannie zmienia, i obecnie, od ok. 1990 r., mamy kolejne już, globalne ocieplenie się klimatu. Nic nowego.

Na pewno z obroną przyrody nie mają też nic wspólnego różne kretyńskie i nikomu nic nie dające akcje, jak np. zbieranie karmy dla bezpańskich psów w schroniskach, czy sprzątanie podmiejskich lasów komunalnych. Nie mam zielonego pojęcia, co to ma mieć niby wspólnego z ideą narodowo-radykalną i szeroko pojętą działalnością nacjonalistyczną. Komu to służy? Narodowi? Czyżby bezpańskie psy były członkami Narodu Polskiego? Od sprzątania komunalnych lasów państwowych są też odpowiednie służby, utrzymywane z naszych podatków. Poza tym, prawdziwą troską o środowisko naturalne i dziedzictwo narodowe byłoby, jeśli już (co byłbym w stanie zrozumieć i pochwalić) zatrudnienie się przez tych "działaczy narodowych" w charakterze wolontariusza np. w Babiogórskim lub Tatrzańskim Parku Narodowym, i sprzątanie szlaków górskich ze śmieci pozostawionych tam przez turystów. To jednak wymagało by trochę więcej czasu, wysiłku i zachodu, niż zrobienie szybkiej "akcji" w jakimś lasku na rogatkach miasta, żeby w internecie pochwalić się zdjęciami z "działalnosci narodowej" i "aktywności publicznej".

Równie kretyńskie są twierdzenia modernistycznego "papieża" Jerzego Bergoglio, w jego kolejnych "encyklikach" i "adhortacjach", w których pisze on m.in., że palenie węglem w piecu albo nie sortowanie śmieci to "grzech ciężki przeciwko planecie" [sic!] (zgodnie z niezmienną nauką Kościoła katolickiego, wynikająca wprost z Pisma Świętego i Tradycji, zgrzeszyć można tylko przeciwko Bogu, grzech jest przekroczeniem Prawa Boskiego i obrazą Bożego Majestatu. Owszem grzech może dotyczyć bezpośrednio samego Boga, bliźniego lub nas samych, ale jest grzechem dlatego [i tylko dlatego] bo obraża Boga). W zeszłym roku od przedstawicieli sekty novus ordo dowiedzieliśmy się na przykład, że chodzenie do kościoła jest także "grzechem", podobnie jak nie przestrzeganie nielegalnych, antyludzkich "obostrzeń" covidowych. Niedługo pewnie dowiemy się, że nie przyjmowanie "szczepionki" także jest "grzechem". Nie wiem czy to jeszcze powinno kogoś dziwić. Skrajny lewacki eko ekstremizm w wydaniu pseudo-religijnym przybiera kształt tragi-komiczny...

Można by tu oczywiście wymienić jeszcze setki absurdalnych przykładów i sytuacji, gdy ekoterroryści zamiast pomagać, szkodzą środowisku, jak choćby blokada wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej, przez co puszcza zostanie z czasem całkowicie zdziesiątkowana przez kornika drukarza. Podobna sytuacja ma zresztą miejsce np. w Tatrach, z tą różnicą, że na strome tatrzańskie stoki ciężki sprzęt po prostu nie może wjechać, po drugie zaś, las dolnoreglowy w Tatrach został niemal w 90% wycięty w XIX wieku w celach przemysłowych (w obrębie Tatr był wówczas przemysł, wydobycie i kuźnie), a współcześnie rosnącą tam monokultura świerka, to sztuczne nasadzenia z tamtego okresu, naturalny las na tym poziomie był mieszany, bukowo-jodłowo-jaworowy, z pewną domieszką świerka. Można więc mieć nadzieję, że po wymarciu obecnych lasów (co z roku na rok postępuje, co zauważa każdy, kto regularnie odwiedza Tatry i Podhale) odrodzi się naturalna puszcza tatrzańska. Zajmie to jednak kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset lat, i raczej nie będzie nam już dane tego zobaczyć na własne oczy. Natomiast Puszczę Białowieską można było uratować, póki nie było za późno. Jedynym sposobem było wycięcie zaatakowanych przez kornika drzew. Jeśli tego się nie zrobi, to puszczę będziemy oglądać jedynie na zdjęciach, co może potwierdzić każdy leśnik. Podobną ideologiczną bzdurą są ruchy przeciwko myśliwym, których działalność jest bardzo potrzebna i pożyteczna dla przyrody. Regulują oni bowiem populacje wielu gatunków, m.in. zwalczając szkodniki, np. lisy, które zbytnio mnożąc się, zagrażają wielu innym gatunkom zwierząt, w tym chronionym oraz zagrożonym wyginięciem. Wszędzie tam gdzie pojawiają się ekoterroryści, najbardziej destrukcyjne szkodniki i ANTYprzyrodnicy, najbardziej cierpi na tym sama natura, na której jak widać im nie zależy...

Zatem, skoro wiemy, co jest działaniem ANTYekologicznym, skupmy się teraz po krótce na tym, co można określić prawdziwą ekologią, czyli troską o przyrodę, o środowisko naturalne i zasoby, które powinniśmy rozważnie wykorzystywać i przekazać potomnym. Przede wszystkim ochroną środowiska naturalnego - dziedzictwa narodowego etc., powinno zajmować się Państwo Polskie, będące organizacją społeczną Narodu, oraz strażnikiem powierzonej sobie ziemi. Państwo powinno więc dążyć do możliwe zrównoważonego rozwoju, który będzie dostrzegać autentyczne potrzeby, w sposób najlepszy dla zapewnienia bytu Narodu, ale też z odpowiednim poszanowaniem dla darów Bożych. Dlatego z jednej strony konieczne jest zachowanie wydobycia węgla i innych surowców naturalnych, a z drugiej strony także dążenia do tworzenia nowych, alternatywnych źródeł energii, których celem nie może być całkowite wyparcie i zastąpienie węgla, ale uzupełnienie i równowaga. Gospodarka energetyczna Polski nie może opierać się w 100% na węglu, jak było dotąd, ale nie może też, w imię chorych ideologii, dążyć do eliminacji węgla w ciągu 20 lat, bo to jest gospodarcze samobójstwo, i utopia. Powinniśmy zainwestować w budowę elektrowni atomowych w Polsce (przynajmniej kilku), a także kolejnych elektrowni wiatrowych i wodnych (a więc także budowę kolejnych, tak oprotestowanych przez ekoterrorystów, zapór wodnych), oraz słonecznych. Nie należy jednocześnie rezygnować z utrzymania istniejących a także budowy nowych kopalń węgla kamiennego, który jeszcze przez wiele dziesięcioleci powinien być głównym źródłem energii w Kraju, do póki nie zbudujemy realnej alternatywy.

Dobrym krokiem jest także walka z tzw. niską emisją poprzez wymianę przestarzałych pieców, promowanie nowoczesnych technologii ogrzewania, jak fotowoltaika, pompy ciepła, rekuperacja itp. (miałem sposobność zapoznać się dość blisko z tymi technologiami, pracując kiedyś przez pewien czas w firmie zajmującej się montażem takich urządzeń, i muszę przyznać że gdybym kiedykolwiek w życiu budował dom, na pewno zdecydowanie wolał bym takie źródło ciepła niż "tradycyjnego" kopciucha, do którego trzeba co chwilę chodzić z łopatą i dorzucać węgla). Jest to po prostu wygodniejsze, bardziej ekonomiczne i nie powoduje zanieczyszczenia powietrza (co rzeczywiście jest poważnym problemem głównie w dużych miastach, gdzie dochodzą także spaliny samochodów etc. Tu również dobrą zmianą jest powolne ustępowanie samochodów spalinowych przed elektrycznymi lub przynajmniej hybrydowymi). Oczywiście faktem jest, że przy produkcji energii także spalany jest węgiel który trafia do atmosfery, ale przez wysoki komin i specjalne filtry, usuwające część zanieczyszczeń, a więc nie wpływa tak źle na środowisko jak to co wylatuje z "kopciuchów", czy rur wydechowych starych samochodów. Oczywiście te procesy następować muszą powoli i naturalnie (tak jak samochody naturalnie zastąpiły z biegiem czasu konie) a nie być wymuszane przez różne antynarodowe unijne (czy inne) traktaty i dyrektywy. Ludzie muszą po prostu przyzwyczaić się do zmian i sami ich pragnąć, widząc że im się to opłaca.

Tak mogłaby wyglądać mapa parków narodowych w Polsce,
gdyby powstały nowe i powiększone by zostały te już istniejące
(Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze)

Najważniejsze co powinno się zrobić, to tworzenie nowych obszarów chronionych. W Polsce (podobnie jak w większości krajów) od zawsze, tradycyjnie takimi obszarami są Parki Narodowe. Nie są nimi natomiast żadne unijne wymysły, jak "Natura2000" itp. W Polsce mamy zdecydowanie za mało obszarów chronionych w postaci Parków Narodowych. Zarówno ich liczba, jak i powierzchnia, powinna zostać co najmniej podwojona. W ciągu ostatnich 20 lat nie powstał w Polsce żaden nowy Park Narodowy, ani nawet nie poszerzono terenu tych już istniejących. Postulat podwojenia liczby i terytorium Parków Narodowych w Polsce powinien być wpisany do programu Narodowo-Radykalnego, i być jednym z najważniejszych postulatów wszystkich organizacji narodowych, gdyż w ten sposób nie tylko prowadzi się automatycznie ochronę przyrody, miejsc wyjątkowych i cennych, będących prawdziwym naturalnym dziedzictwem narodowym, ale także wspomaga się gospodarkę narodową i wspólnoty lokalne, w ten sposób bowiem wzmaga się ruch turystyczny, a okolica dotąd często opustoszała zaczyna żyć własnym życiem, powstają usługi oraz transport, wiele osób może zyskać pracę. Ciekawe dlaczego tak ważny i pożyteczny postulat nie znajduje się w programie żadnej partii czy organizacji, dlaczego zieloni "narodowi radykałowie" nie piszą w tej sprawie petycji do władz centralnych i samorządowych, czemu nie mobilizują lokalnej społeczności, nie prowadzą akcji informacyjnej!? To byłoby prawdziwe działanie dla Narodu przez Naród, dla dobra Narodu i zachowania naszego naturalnego dziedzictwa!

Poza tym, jeśli Narodowi Radykałowie chcą zrobić coś pożytecznego dla przyrody już teraz, coś co mogą i na co mają realny wpływ, to niech zapiszą się, jak już pisałem, np. na wolontariuszy w którymś okolicznym Parku Narodowym, i niech zbierają śmieci na codzień, a nie od święta (przy okazji robiąc wiele innych, ważniejszych i trudniejszych rzeczy), albo niech wstąpią do Służby Leśnej, do leśnictwa, i tam niech dbają na codzień o polskie lasy, nie tylko dla kilku fotek dla szpanu, wrzuconych na strony internetowe, lecz codzienną, ciężką i odpowiedzialną pracą, albo w końcu, niech wstąpią do lokalnego koła myśliwskiego, niech wezmą do ręki broń i dbają realnie o zachowanie porządku i równowi w przyrodzie, co często oznacza konieczność eliminacji nadmiaru jakiegoś inwazyjnego gatunku, w celu ratowania innego, zagrożonego. To są prawdziwe, proste (ale wymagające jakiś nakładów i pracy) działania pro-przyrodnicze, ekologiczne, które nie mają nic wspólnego z lewackim eko-terroryzmem, a często wręcz przeciwnie, oznaczają otwartą walkę z ekoterrorystami, którzy otwarcie zwalczają tych, którzy naprawdę dbają o przyrodę chcąc jej obiektywnego dobra. Natomiast jeśli ktoś zamiast tego woli zbierać puszki psiej karmy dla schroniska, lub robić inne tego typu nikomu nie potrzebne happeningi, które nie wymagają żadnego wysiłku, poza zainwestowaniem kilku/kilkunastu złotych w markecie, niech nie wyciera sobie przy okazji gęby "ochroną środowiska", a już tym bardziej "ideą narodowo-radykalną", gdyż to co robi, nie ma z tą Ideą absolutnie nic wspólnego, wręcz jest jej zaprzeczeniem.

Michał Mikłaszewski

ZA: https://ruchnarodowo-radykalny.blogspot.com/2021/07/micha-mikaszewski-ekologia-z-punktu.html

6 komentarzy:

  1. „ Jesteśmy niejako ponad nim, bowiem zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, tzn., jako jedyni z (materialnych - posiadających ciało, a więc tą wspólną cechę ze zwierzętami) istot żywych, posiadamy rozum, wolną wolę i duszę nieśmiertelną, przez co mamy godność osoby ludzkiej, przybranych dzieci Bożych”.

    To zdanie jest prawdziwe aż do słów „przybranych dzieci Bożych”. To bowiem określenie może być zastosowane nie do ludzi jako całości, ale tylko do katolików, o czym mówi papież Leon XIII: „Niech się zastanowią i uświadomią sobie, że w żaden sposób nie mogą być zaliczeni do dzieci Bożych jeśli nie uznają Jezusa Chrystusa za swego Brata, a zarazem Kościoła za matkę" (encyklika Satis cognitum).
    Lepiej pilnować tu słów, bo taki np. Szymon Klucznik kiedyś doszukiwał się herezji w środowiskach sede właśnie na podstawie podobnych stwierdzeń i lepiej nie dawać mu powodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź na zarzuty sekty Klucznika (czy tym podobnych grupek) można znaleźć tutaj: https://tenetetraditiones.blogspot.com/2020/03/bog-jest-ojcem-wszystkich-ludzi.html
      Wynika z tego, że Bóg jest ojcem wszystkich ludzi, taka jest nauka Kościoła, Pisma Św., Katechizmu i Papieży. Natomiast nie stoi to w sprzeczności z tym, że ci, co świadomie odrzucają Jezusa Chrystusa i Kościół katolicki, wyrzekają się jakoby i sami się pozbawiają godności dzieci Bożych. To tak samo jak z mordercą czy innym zbrodniarzem, który świadomie sam zrzeka się i pozbawia naturalnego, przyrodzonego prawa do życia...

      Usuń
    2. Owa odpowiedź obarczona jest lekkim błędem, bo autor broni tam ortodoksyjnej wiary Piusa X, podczas gdy Klucznik zaatakował co prawda Piusa X, ale co do cytatu, który pochodzi od Piusa XII, którego to Klucznik winien, jeśli już chce, oskarżać (czyli błąd pochodzi oryginalnie od Klucznika, ale polemista go nie prostuje).

      Jednak to szczegół. Co do meritum, to ciężko mi to pojąć. No bo jeśli ktoś pozbawia się takiej godności, to znaczy, że nie wszyscy są dziećmi Bożymi. A jak ktoś nie jest czyimś dzieckiem to ten drugi (w naturalnym porządku) nie jest jego ojcem. Czy więc to jest tak, że Bóg nie przestaje być Ojcem, choćby ktoś nie był już jego dzieckiem? Po ludzku jest to niemożliwe, bo te relacje się uzupełniają. Ale w innym niż naturalny porządku może tak być (nieco analogicznie Papież może przestać być ojcem wiernych, bo choć naturalne ojcostwo jest nieodwracalne, to duchowe ojcostwo jest utracalne np. przez abdykację, herezję).

      Czy też inaczej - „Ojciec” jest tu stosowane w dwóch znaczeniach - szerszym i węższym? Tzn. Bóg jest Ojcem wszystkich w sensie szerszym, a tylko katolików w sensie węższym? Tak jak, znowu nieco analogicznie, heretycy są chrześcijanami w sensie szerszym, ale w węższym już nie.

      Można pewnie rzec „zlekceważmy ten katechizm, który polemista przytacza, bo to tylko prywatne dziełko, a Magisterium (Sobór Trydencki, Leon XIII, czy wyższej chyba rangi katechizm Gasparriego) mówi trochę inaczej”. Ale byłoby to nieuczciwe stawianie sprawy, bo katechizm przytaczany przez
      o. Walerego ma chyba imprimatur, więc pochopne oskarżanie go o błędy czy wręcz herezje jest nie na miejscu. Dlatego zastanawiam się czy któreś z dwóch zaproponowanych przeze mnie rozwiązań mogących pogodzić rozbieżności jest prawdziwe. Chętnie zobaczę odpowiedź.

      Usuń
    3. Nie jestem teologiem więc ciężko mi odpowiedzieć w sposób pewny i jednoznaczny. Wydaje mi się jednak, że owszem wszyscy rodzą się dziećmi Bożymi, lecz nie wszyscy umierają jako tacy. To trochę tak jak z Ofiarą Chrystusa, czy została złożona za wszystkich, czy za wielu? Owszem, Chrystus umarł i przelał swą Przenajdroższą Krew za wszystkich ludzi bez wyjątku, jednakże nie wszyscy skorzystają z owoców tej Ofiary, a więc nie wszyscy będą zbawieni. Dlatego też należy mówić że Krew Chrystusa została przelana za wielu, a nie "za wszystkich". Podobnie tutaj rzeczywiście bardziej poprawnie jest mówić o "dzieciach Bożych" jako o katolikach, czyli tych którzy rzeczywiście korzystają z łaski bycia dziećmi Bożymi. Pozostali też są nimi, ale nic im to nie daje, tak samo jak nic nikomu nie da Krew Chrystusowa przelana za tych, którzy odrzucają zbawienie przez Chrystusa, w Jego Kościele. Na pewno Bóg nie może przestać być Ojcem, tak jak Papież może przestać być Papieżem (poprzez śmierć, abdykację, herezję czy apostazję, albo utratę zmysłów. Pan Bóg nie może popaść w żadne z nich). Oznaczało by to, że Bóg może przestać być Bogiem, a to jest absurd. Osobiście skłaniałbym się raczej do drugiej opcji, a więc że „Ojciec” jest tu stosowane w dwóch znaczeniach - szerszym i węższym. 

      Usuń
    4. Dziękuję za odpowiedź.
      P.S. Co do pierwszej opcji ja oczywiście nie twierdziłem, że Bóg może przestać być Ojcem z powodu swych wad czy upadków. Chodziło mi tylko o to czy może być Ojcem kogoś, kto nie jest Jego dzieckiem (absurd gdy mówimy o naturalnym ojcostwie, ale o takim Bożym to kto wie), a przykład z Papieżem miał być tylko, by pokazać, że to co się mówi o naturalnym ojcostwie nie musi mieć zastosowania do ojcostwa innego rodzaju.

      Usuń
    5. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Natomiast powyżej postarałem się wyjaśnić najlepiej jak potrafię, jak to należy rozumieć po ludzku, lub przynajmniej jak ja to rozumiem. Myślę że osoba po studiach teologicznych i filozoficznych, zwłaszcza osoba duchowna, mogłaby lepiej wyjaśnić sprawę. Wydaje mi się, że tu rzeczywiście należy mówić o pewnym "stopniowaniu" tego Bożego Ojcostwa, o dwóch różnych znaczeniach tego słowa (które wzajemnie się nie wykluczają). Skoro Jezus Chrystus może być Zbawicielem wszystkich ludzi, chociaż nie wszyscy ludzie będą zbawieni, tak samo Bóg może być Ojcem wszystkich ludzi, choćby nie wszyscy ludzie byli zawsze jego dziećmi...

      Usuń