W dzisiejszych czasach długotrwałego wakatu na Stolicy Apostolskiej niektórzy świeccy katolicy (zwłaszcza ci prości, nieznający się zbytnio na teologii) szukają sobie zastępczego autorytetu, którego będą traktować w ten sposób, w jaki normalnie traktuje się Papieża, albo biskupa ordynariusza miejsca, który ma misję od Papieża, jurysdykcję zwyczajną nad swoją diecezją i działa w jedności z Papieżem oraz ze wszystkimi katolickimi biskupami świata. Obecnie nie mamy ani Papieża, ani biskupów ordynariuszy miejsca, dlatego niektórzy upatrują identyczny autorytet w biskupach aktualnie żyjących i sprawujących swoją posługę, wynikającą z władzy święceń oraz jurysdykcji nadzwyczajnej (zastępczej). Jest to z jednej strony zrozumiałe, gdyż naturalną katolicką postawą jest oparcie się na jakimś autorytecie, którym normalnie jest dla Kościoła Jego widzialna Głowa i namiestnik Jezusa Chrystusa – rzymski Papież, oraz biskupi diecezjalni podlegający Papieżowi i będący w jedności z nim. W dzisiejszych czasach jednak, gdy tego zwyczajnego autorytetu brakuje od ponad 60 lat, niektórzy wierni znaleźli ten autorytet w innych osobach, nie będących jednak ani Papieżem, ani biskupem diecezjalnym. Pierwszą taką osobą był oczywiście abp. Marcel Lefebvre. Większość tradycjonalistów uznawała go za swego rodzaju "przywódcę Tradycji", "współczesnego Atanazego" etc., stawiając autorytet abp'a Lefebvra ponad autorytetem rzekomego "papieża" (Pawła VI i Jana Pawła II), którego jednak wciąż oficjalnie "uznawali". Jednak to nie Montinii (Paweł VI) czy Wojtyła (Jan Paweł II), mógł, ich zdaniem, decydować o tym, jaka liturgia miała obowiązywać i być odprawiana w kościołach, jaka miała być nauczana doktryna, które postanowienia soborowe uznawać, a które nie, jaki ma być uznawany i nauczany katechizm czy prawo kanoniczne, a nawet, których nowo kanonizowanych świętych należy uznawać, a których nie. O tym wszystkim miał decydować abp. Lefebvre, i to jego zdanie było ostateczne. De facto więc papieżem dla tych ludzi był abp. Lefebvre, chociaż oficjalnie cały czas twierdzili że "papieżem" jest Wojtyła. Ta postawa w FSSPX i jego satelitach, jak np. "Ruch Oporu" istnieje do dziś, i nauczanie abp. Lefebvra traktuje się tam na równi z Magisterium, a nawet jako super-Magisterium (dokładnie tak samo, jak moderniści traktują Vaticanum II). Dla członków i sympatyków bractwa, stanowisko bractwa stanowi surogat Magisterium Kościoła, a więc de facto FSSPX = Kościół, a Przełożony FSSPX = Papież. Niestety, taka postawa jest schizmatycka i sekciarska.
Takie myślenie z czasem jednak przeniosło się także na inne grupy "tradycjonalistyczne". Ruch "indultowy", początkowo, w latach 90'tych, akcentował bardzo silnie swoje przywiązanie do autorytetu rzekomego "papieża" (jest to w pełni logiczne i konsekwentne, skoro go uznają, to muszą mu być poszłuszni). Bractwo św. Piotra, które powstało po schizmatyckich (jeśli uznaje się Wojtyłę za papieża) konsekracjach biskupich dokonanych przez abp. Lefebvra, stroiło się na "najwierniejszych synów Ojca Świętego". Początkowo indultowcy nie szukali więc żadnych innych, "zastępczych" autorytetów, i przyjmowali wszystko, co modernistyczny Watykan im podsunął. W 2007 r., po motu proprio "Summorum Pontificum" Ratizngera wydawało im się, że wszelkie ich problemy uległy rozwiązaniu, i popadli wręcz w fanatyczny zachwyt nad ich "ukochanym papieżem". Sytuacja diametralnie zmieniła się po 2013 r., po abdykacji Ratizngera i wyborze Jerzego Bergoglio na nowego okupanta Stolicy Apostolskiej. Ich misterna konstrukcja rozsypała się jak domek z kart. Jeszcze większego szoku doznali w 2021 r., wraz z nowym dokumentem "Ojca Świętego Franciszka" – "listem apostolskim motu proprio Traditionis custodes". Od kilku lat widać więc, że u indultowców wyrastają nowe "autorytety", mające "zastąpić" Bergoglio, który okazał się "złym tatusiem". Głównym tego typu autorytetem w tych grupach jest „Biskup” Athanasius Schneider (ur. 1961). Niedawno na naszej stronie opublikowaliśmy tekst na jego temat, w którym ta postawa została również opisana i wyjaśniona.
Dla nas w kontekście tych rozważań kluczowy jest fragment:
Ten rodzaj „tradycjonalistycznego shoppingu prałatów” jest zrozumiały na poziomie ludzkim, ponieważ ludzie chcą (postrzeganego) autorytetu, który utwierdzałby ich w ich ideach, zapewniając ich, że to oni mają rację co do wiary, a „papież” jest w błędzie. W latach 1970. i 80. takim człowiekiem był arcybiskup Marcel Lefebvre (1905-1991), założyciel Bractwa Św. Piusa X. Dziś tę rolę pełni pan Schneider (dlaczego „pan”?) lub może „Abp.” Carlo Maria Viganò. Problem polega na tym, że katolicyzm po prostu nie działa w ten sposób. W Kościele katolickim nie możecie przywiązać się do żadnego biskupa, którego lubicie; musicie być poddani miejscowemu biskupowi, który rządzi diecezją, w której mieszkacie i który jest w komunii z Biskupem Rzymu.
Jednak podobne zachowania i postawy zdarzają się także po drugiej stronie. Wśród wiernych katolików w Polsce jest grupa, licząca również, moim zdaniem, maksymalnie kilka osób, ale za to wyjątkowo fanatycznych i sekciarskich, które w podobny sposób traktują bp. Donalda Sanborna. Absolutnie nie są to wszystkie osoby związane z Apostolatem x. Rafała Trytka, który jest członkiem Instytutu Rzymskokatolickiego, którego bp. Sanborn jest przełożonym generalnym. Ja również zaliczam się do tych osób, ponieważ jestem katolikiem, a x. Rafał jest na chwilę obecną jedynym publicznie znanym, katolickim Kapłanem w naszym Kraju, więc ja również jestem związany z jego posługą, uczęszczam do niego na Msze św. i korzystam z Sakramentów św. Niektórzy jednak traktują x. Sanborna, przełożonego generalnego ICR a więc także x. Rafała, jako jakiegoś wyjątkowego, obdarzonego nieomylnością "superbiskupa", "nadbiskupa" lub po prostu "POP'a" (Pełniącego Obowiązki Papieża). Otóż x. Sanborn jest zwykłym biskupem, takim samym jak wszyscy inni biskupi "sedewakantystyczni", których jest co najmniej kilkunastu.
Niektórzy z tych wiernych już teraz zadeklarowali, że zamierzają bojkotować Apostolat CMRI w Polsce, zanim jeszcze ten Apostolat w ogóle zdążył zaistnieć [sic!]. W ubiegłym tygodniu ktoś napisał mi, że "nie zamierza wspierać apostolatu księży CMRI w Polsce" oraz że "bp. Sanborn miał rację izolując się od innych grup sedewakantystycznych takich jak CMRI". Mamy tutaj więc do czynienia z dokładnie taką samą sytuacją, jak w przypadku bp'a Rodríguez'a. Bp. Rodríguez także izoluje się od innych katolickich biskupów i kapłanów (w tym CMRI!) oraz zabrania swoim wiernym korzystania z ich posługi. Bp. Sanborn podobno również zabraniał kiedyś swoim wiernym korzystania z posługi xięży CMRI. Widzimy więc narzucające się, wyraźne podobieństwo... Zarówno bp. Rodríguez, jak też bp. Sanborn, ma jakąś swoją własną, autonomiczną wizję Kościoła, i nie toleruje wizji przeciwnej, pragnąc wręcz jej zwalczania, bojkotu i sabotażu. Wg. nich tylko i wyłącznie ich wizja jest prawdziwa i może być propagowana. Wszystko inne należy odrzucić i izolować się. Głównym argumentem, ze strony bp. Sanborna, przeciwko CMRI jest... posłuszeństwo wobec ostatniego katolickiego Papieża oraz uznawanie i stosowanie się do reform liturgicznych Papieża Piusa XII. Ale te reformy zostały ważnie promulgowane przez katolickiego Papieża, i jako takie MUSZĄ być uznawane! Reformy Piusa XII nie są w żaden sposób heretyckie. Papież podpisał ich wprowadzenie więc nie można ich odrzucać. Można odprawiać starszą liturgię ale na zasadzie epikei, natomiast nie można negować reform Piusa XII. Ktoś kto je odrzuca, faktycznie odrzuca papiestwo Ojca św. Piusa XII. Nie oznacza to oczywiście, że nie można uczęszczać do kapłanów odprawiających liturgię sprzed '55 r., tylko trzeba przy tym akceptować reformy Piusa XII. Reforma ta nie była wprowadzona w formie eksperymentu (jak twierdzą niektórzy) tylko była wprowadzona na stałe. Jak się nie akceptuje tych reform, to pachnie to schizmą.
Żaden biskup nie stoi ponad Papieżem, i nie może unieważnić papieskiego prawodawstwa, nie można stwierdzić, że to prawodawstwo straciło ważność i już nie trzeba go przestrzegać. Tak zrobił abp. Lefebvre, tak robi Athanasius Schneider, kwestionując pewne decyzje Jerzego Bergoglio, tak robią też inni, poniekąd naśladując taką postawę. Jednak żaden biskup nie może stwierdzić, że to co Papież zatwierdził i podpisał już nie obowiązuje, i można to odrzucać. Żaden biskup nie może tym bardziej nikogo zobowiązać, zwłaszcza kapłanów, w oficjalnych dyrektoriach (rozporządzeniach) zgromadzenia zakonnego, do odrzucania [sic!] papieskiego prawodawstwa! Te sprawy powinny pozostać kwestią sumienia poszczególnych kapłanów i wiernych, którzy powinni sami zdecydować, czy chcą pozostać przy liturgii sprzed jakichkolwiek zmian, czy chcą być posłuszni ostatniemu Papieżowi. Problemy abp. Lefebvra zaczęły się, kiedy narzucił on całemu FSSPX tylko jedną liturgię (mszał z 1962 r.). Wcześniej w FSSPX panowała pod tym względem pewna dowolność (jedni odprawiali wg. mszału sprzed 1955 r., a inni nawet wg. mszału z 1965 r.). Abp. Lefebvre zaburzył ten "liturgiczny pokój" i doprowadził przez to do podziałów i odejścia części kapłanów, przywiązanych do mszału sprzed 1955 r. (w tym m.in. śp. x. Cekady, Dolana, czy x [bp.] Sanborna). Obecnie niektórzy chcą zrobić to samo, i narzucić innym tylko jedną, ich zdaniem jedyną poprawną wersję, tak jak bp. Rodríguez (tylko mszał z 1955 r., a kto robi inaczej, jest schizmatykiem), oraz bp. Sanborn (tylko mszał sprzed 1955 r.).
Obie te postawy są jednak skrajne, i w obliczu obecnego wakatu na Stolicy Apostolskiej obie są fałszywe, gdyż żaden z tych biskupów nie jest Papieżem, i nie może narzucić całemu Kościołowi jedynego, właściwego sposobu postępowania, jednej liturgii czy doktryny. Katolicy powinni mieć to na uwadze, pamiętając, że (parafrazując św. Pawła) "Kościół nie jest Lefebvra, Schneidera, Sanborna czy Rodríguez'a, Kościół jest Chrystusa!", a jeśli któryś biskup tego nie rozumie, to pamiętajmy pouczenie naszego Pana Jezusa Chrystusa : "Wszystko tedy cokolwiek wam roskażą, zachowywaycie y czyńcie : ale wedle uczynków ich nie czyńcie. Abowiem mówią a nie czynią" (Mt 23: 2-3). Musimy więc mieć do biskupów należny im szacunek, korzystać z ich posługi, słuchać w tym co dotyczy Wiary i moralności, słuchać ich kazań i nauk, kiedy przemawiają uroczyście z ambony, z pastorałem, ale nie koniecznie wtedy, gdy piszą lub mówią coś przeciwko innym kapłanom i biskupom, bo takie działanie, choć może być w dobrych intencjach i ze szczytnych pobudek (zachowania doskonałej czystości wiary etc.) w rzeczywistości wynika jedynie z ich subiektywnej oceny i może być fałszywe. Na pewno jednak nie może być traktowane jako nieomylna nauka Kościoła i wyznacznik postępowania który byłby obowiązujący dla katolików! Musimy we wszystkim zachować zdrowy rozsądek i katolicki zmysł wiary, który podpowiada nam, jak mamy postępować.
Módlmy się o jak najszybsze zakończenie obecnego kryzysu Wiary i Kościoła, gdyż jak przepowiedział nasz Pan Jezus Chrystus, jeśli nie zostaną skrócone one dni, zwiedzeni mogą zostać także i wybrani... Obyśmy doczekali powrotu Papieża!
Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny
W Święto śś. Relikwii przechowywanych w kościołach diecezji
I w tym właśnie problem Panie Michale. Można zwariować. Zwłaszcza jak ktoś wchodzi w Temat kryzysu w Kościele. Każda grupa nie jest wolna od błędów. Ostatnio słuchałem podcastu Kevina Daviesa, w którym wypowiadał się ks Lehtoranta z SGG. Temat "Totaliści vs Teza". Więcej mi ten materiał namieszał w głowie niż wyjaśnił. Bo o ile wszystkie grupy łącznie z Ruchem Oporu (uważają że jest to możliwe) biorą pod uwagę wakat, to nie jest jasne jak ma wrócić prawdziwe papiestwo. I dopóki będzie taki stan, każdy będzie dla siebie sterem, żeglarzem, okrętem i rybą. U Bp Sanborna wkurza mnie jedno: przyjedzie raz na jakis czas, mówi pięknie i logicznie. Ale oprócz gadania nic nie wynika z tych przyjazdów. Chodzi mi o chodzenie na Msze Un cum. Jak uważa, że to błąd to niech tu kogoś wyśle. A nie tam nie chodź, tu nie. A juz wierni którzy wyczytali coś i mający się za domorosłych teologów to kolejna sprawa. Za najmniejszy błąd wyśmiewają po faryzejsku. Widze to w FSSPX i widzę to w grupie sede. Kolejna sprawa, prawdziwym dramtem jest to, że nigdy nie doszlo do spotkania o które apelował ks Barbara FSSPX. Chodziło o stanowisko FSSPX wobec posoborowego kryzysu. Takie konflikty jak FSSPX vs Ruch Oporu vs sedewakantysci materialno - formalni vs totaliści zwykle rozwiazywal papież. Tak długo jak będzie sytuacja jaka jest wszyscy będziemy się żarli. Bo nie ma kto definitywnie tego rozstrzygnąć. Takie zamykanie się i tworzenie sobie bastionów, wykluczanie siebie nawzajem przypominam mi szeroko pojęte prawosławie. Jak będzie w pobliżu mnie CMRI to na pewno będę korzystał z ich posługi. Na ten moment mając bardzo małe dzieci nie mam jak przyjechać do ks Trytka. Musiałbym cały dzień w pociągu spędzić. A kto pomoże mojej żonie. Bylo narzekanie na ks Michała z Ruchu Oporu, że nie wiadomo gdzie te kaplice są. A tymczasem jak miałem raz możliwość pojevhać do Warszawy na Mszę się udać i jak napisałem pół roku temu do ks Rafała tak do tej pory czekam na odpowiedź gdzie te Msze są.
OdpowiedzUsuńNarzekanie na x. Michała z Ruchu Oporu było tylko i wyłącznie z tego powodu, że rzeczywiście nie podaje on publicznie informacji które powinien podawać, a mianowicie: po 1. to że jest non una cum, po 2., gdzie są sprawowane Msze św. Te dwie informacje są po prostu konieczne aby można uznać go za uczciwego, katolickiego kapłana. Rzeczywiście, w przypadku x. Rafała Trytka wciąż pozostaje problem jawności kaplicy w Warszawie (w przypadku Wrocławia problem się w tym roku rozwiązał). Mam nadzieję że ta sprawa również zostanie w końcu wyjaśniona. Natomiast w kwestii chodzenia na msze "una cum" Bergolio to jednak jest teologicznie nie do obronienia, dlatego takiej ewentualności po prostu nie powinno się dopuszczać. Można chodzić do kapłanów od bp. Sanborna, do kapłanów CMRI, a nawet do kapłanów Ruchu Oporu, którzy deklarują, że są non una cum. Jednak do xięży FSSPX, którzy są una cum Bergoglio, nie wolno chodzić, bo są jawnymi schizmatykami, a nawet heretykami...
UsuńBp Rodríguez był w latach osiemdziesiątych kilka lat w seminarium lefebrystycznym i jest zwolennikiem "Tezy z Cassiciacum".
OdpowiedzUsuńTo bardzo ciekawe, co Anonimowy pisze. W takim razie, pojawia się jeszcze więcej pytań. Dlaczego bp. Oravec go konsekrował? Jakie ma on argumenty przeciwko bp. Sanbornowi etc., skoro sam jest zwolennikiem "Tezy"? Dlaczego wg. niego nie ma żadnego katolickiego kapłana w Europie? Jakie argumenty ma przeciwko x. Trytkowi etc? Jak łączy z jednej strony uznawanie tezy, a z drugiej, odprawianie liturgii wg. Piusa XII (to chyba jedyny taki przypadek, zazwyczaj zwolennicy tezy odrzucają zmiany Piusa XII). Jakie ma argumenty przeciwko CMRI? Jaki to wszystko ma sens? Przecież to totalna duchowa schizofrenia...
UsuńJest Pan pewien, że bp Oravec ZABRANIAŁ wiernym chodzić na Msze u ks. Trytka? Bo przy okazji jego śmierci ks. Trytek wspominał, że były między nimi różnice, ale mówił o nim ciepło, nie wyglądało by był tu aż taki konflikt. I czy na pewno poglądy bpa Rodrigueza są aż takie radykalne?
UsuńBo co do tego, że bp Rodriguez jest i za Tezą i za reformami Piusa XII to akurat nie rozumiem zdziwienia, Teza nie wymaga bowiem konkretnych decyzji liturgicznych. Sam wiem o jednym portugalskim księdzu, który robi tak samo jak bp Rodriguez.
Tak, niestety, jestem pewien, ponieważ bp. Oravec osobiście powiedział mi, wtedy gdy jedyny raz go spotkałem, w czerwcu 2014 r., aby nie chodzić do x. Trytka. Wierni związani z bp. Oravcem potraktowali te słowa poważnie, i nawet uznali je za "testament" bp. Oraveca, dlatego do dziś istnieje grupa, korzystająca z posługi sakramentalnej TYLKO bp. Rodrigueza, a więc tylko raz do roku, ponieważ ich zdaniem, nie ma innego katolickiego kapłana w Europie. Nie wiem czy bp. Rodriguez sam ma tak radykalne poglądy, ale przynajmniej utrzymuje w takim myśleniu tych ludzi i nie wyprowadza ich z błędu. Co do Tezy to rzeczywiście, nie wymaga ona konkretnych decyzji liturgicznych, i ja również znam osoby, które są za tezą a jednocześnie za reformami Piusa XII (np. Redaktor "Katolika - Głosu Tradycji"). Natomiast nie znałem póki co żadnego kapłana który by tak praktykował, stąd moje zdziwienie.
UsuńTo dziwne wieści, skoro np. na Wikipedii można znaleźć wiadomość, że bp Oravec był opiekunem polskiej grupy sedewakantystycznej kierowanej przez ks. Trytka, czyli zajmował niejako miejsce bpa Sanborna. Co sprawiło, że aż tak zaczął przed tym nim ostrzegać to nie wiem.
UsuńKs. Rodríguez był najpierw "konsekrowany" na biskupa przez bp. Martineza w 2006 r., ale ważność tej konsekracji była podważana z uwagi na podeszły wiek konsekratora (89 lat) i jego rzekome upośledzenie umysłowe:
Usuń"El 16 de marzo del 2006, el P. José Antonio Rodríguez López es consagrado obispo en una ceremonia privada por Mons. Martínez en su retiro en Zamora, Mich. Como testigos asistieron el P. Luis Armando Argueta Rosal y el P. Juan Bernardo Hennault.
La Sociedad Sacerdotal Trento, del obispo Dávila Gándara, el P. Luis Alberto Madrigal y el P. Jesús Becerra impugnan tal consagración argumentando que Mons. Martínez, debido a su avanzada edad –89 años—está afectado de sus facultades mentales, razón por la que el P. Rodríguez se vió en la necesidad de ser reconsagrado el 25 de abril del 2007 por el obispo eslovaco Oliver Oravec".
http://wwwdecivitatedei.blogspot.com/2012/05/historia-del-tradicionalismo-en-mexico.html
Sam ks. Rodríguez uznał, że ta konsekracja była wątpliwa i zwrócił się do biskupa Roberta McKenny (zwolennika "Tezy z Cassiciacum") o rekonsekrację, a ten skierował go do bp. Oliviera Oraveca, który go ponownie konsekrował w 2007 r. Jednak i ta konsekracja jest kwestionowana z uwagi na fakt, że bp Oravec był wyświęcony przez bp. Felixa Davidka (w starym rycie w 1968, ale Davidek poźniej "wyświęcał" kobiety i nawet zwołał absurdalny "synod" na którym "ekskomunikował" wszystkich, którzy nie uznawali tych babskich święceń, tak że niektórzy zakwalifikowali to jako "przypadek psychiatryczny"). Bp Oravec po wyemigrowaniu do Kanady przyjął warunkowo "święcenia" od modernistycznego biskupa w nowym rycie, ale sam twierdził, że było to spowodowane tym, iż nie miał dokumentu poświadczającego święcenia od bp. Davidka. Bp McKenna już nie wyświęcał ks. Oraveca warunkowo, tylko od razu konsekrował go na biskupa (współkonsekratorem był bp Vida Elmer), stąd niektórzy poddają w wątpliwość ważność święceń bp. Oraveca. W internecie można znaleźć list bp. Oraveca w którym m.in broni bp. Davidka:
https://www.scribd.com/document/358682977/Obrann%C3%BD-list-biskupa-Oravca-vo%C4%8Di-oso%C4%8Dovaniu-od-Klominskeho-a-%C5%A0pinlera
Owszem, bp. Oravec był opiekunem polskiej grupy sedewakanystycznej, z tego co mi wiadomo, od samego początku jej istnienia, zanim jeszcze pojawił się x. Trytek (w czerwcu 2005 r. został on wyświęcony w FSSPX, na przełomie grudnia 2005 / stycznia 2006 r. odszedł z FSSPX). W 2006 r. x. Trytek nawiązał "współpracę" z bp. Oravecem. Przyjął wówczas od niego sub contodione wszystkie sakramenty, od chrztu poczynając, kończąc na święceniach kapłańskich. Natomiast już w 2007 r. współpraca ta zakończyła się, i x. Trytek nawiązał współpracę z amerykańskimi biskupami Sanbornem i [śp] Dolanem. W październiku 2007 roku przyleciał do Polski śp. Bp. Daniel Dolan (później kilka razy był także bp. Sanborn, ostatni raz w 2019 r.). Natomiast bp. Oravec po odejściu od niego x. Rafała, utworzył osobną grupę (właściwie to ta grupa [krakowska] odeszła wraz z biskupem, i przez pewien czas przy x. Trytku pozostało zaledwie kilka osób, z czasem jednak część osób wróciła do x. Trytka, bo woleli mieć możliwość uczestnictwa we Mszy św. codziennie a nie raz na miesiąc lub rzadziej...). Być może więc ta niechęć śp. Bp. Oraveca do x. Trytka wynikała po prostu bardziej z osobistego żalu z powodu "zmiany biskupa" przez x. Trytka, niż z konkretnych argumentów teologicznych.
UsuńCo do ważności konsekracji biskupiej bp'a Oraveca, to nikt poważny jej nie kwestionuje. Doszukiwanie się rzekomej "choroby psychicznej" u bp. Davidka jest tym samym, co doszukiwanie się jej u abp. Thuca. Nikt tego nie potwierdził, a więc to tylko wymysł. Śp. x. A. Cekada świetnie odpowiada na tego typu "argumenty" przeciwników uznawania konsekracji dokonanych przez abp. Thuca: https://tenetetraditiones.blogspot.com/2022/10/x-anthony-cekada-waznosc-konsekracji.html
Jednak nawet jeśli bp Davidek był zdrowy psychicznie (czego nie kwestionuję), to jak piszą na Wikipedii:
Usuń„Święcenia Davídka (chodzi o udzielane przezeń, a nie jego własne) zostały ostatecznie uznane za wątpliwie ważne, a konsekrowanych przez niego na biskupów poproszono o rezygnację z używania insygniów biskupich. Księża wyświęceni przez Davídka zostali przeegzaminowani i ponownie wyświęceni, a także wymagano od nich złożenia oświadczenia, że są gotowi poddać się oficjalnej władzy kościelnej (posoborowej)”.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Koin%C3%B3t%C3%A9s
"Ostatecznie uznane za wątpliwie ważne"? A niby przez kogo? Przez modernistów, posoborowych heretyków, którzy sami mają całkowicie nieważne i pozbawione znaczenia nowe "sakry biskupie" z 1968 r. Więc cóż to niby za uznanie? Otóż sakry udzielane przez bp. Davidka są ważne, o ile użył on tradycyjnego rytu i konsekrował mężczyzn. Bp. Oravec był mężczyzną a bp. Davidek użył przy jego święceniach tradycyjnego rytu, więc nie istnieje ŻADNA podstawa do podważenia ich ważności. Gdyby taka podstawa istniała, to tak wybitny i światły umysł teologiczny jak śp. x. Bp. Robert McKenna nigdy nie konsekrował by na biskupa kogoś kto ma wątpliwe święcenia kapłańskie, nie udzielając mu wcześniej święceń sub conditione. Jeśli bp. McKenna nie widział takiej potrzeby, tzn. że jej nie było, bo w kwestiach ważności sakramentów ci biskupi (des Lauriers, McKenna) wykazywali wybitną wręcz skrupulatność i dokładność (chodzi bowiem w końcu o przetrwanie widocznego Kościoła, i zbawienie dusz!).
UsuńŚwięcenia te zostały uznane za wątpliwe oczywiście przez władze posoborowe. Z sedewakantystycznego punktu widzenia może rzeczywiście jawić się to jako słaby argument na rzecz czegokolwiek (skoro, jak p. Redaktor wspomniał, święcenia posoborowe same co najmniej budzą wątpliwości).
UsuńJednak pragnę zwrócić uwagę, że np. jednym z argumentów ks. Cekady na rzecz ważności konsekracji bpa Thuca jest fakt, że za ważne uważali je nawet potępiający je przedstawiciele posoborowia na czele z Ratzingerem. Analogicznie mógłby ktoś rzec, że skoro te same władze miały jakieś wątpliwości co do ważności święceń używanych przez bpa Davidka, to może warto się zastanowić o co chodziło, zwłaszcza że posoborowie miało raczej tendencję do, powiem delikatnie, ciężkiego do wytłumaczenia „przyklepywania” tez o ważności sakramentów (np. w kwestii mszy nestoriańskiej niezawierającej słów „To jest Ciało Moje… itd.”.
Jakby kogoś interesowało, to tu jest link do tego watykańskiego dokumentu po angielsku:
https://www.ewtn.com/catholicism/library/declaration-on-bishops-and-priests-ordained-secretly-in-the-czech-republic-2608
Niestety nie podaje on przyczyn wątpliwości co do święceń, a jedynie stwierdza:
„W rzeczywistości, na podstawie badań przeprowadzonych w każdym przypadku, święcenia kapłańskie nie zawsze były udzielane w sposób ważny; być może w niektórych przypadkach tak było, ale pozostawały co do tego poważne wątpliwości, zwłaszcza w przypadku święceń dokonywanych przez biskupa Feliksa Marię Davidka”.
Dodam jeszcze, że wcale nie oznacza to z mej strony podważania święceń bpa Oraveca, bo jak sam Watykan tu stwierdził prowadzono co do nich po upadku komunizmu jakieś badania, a bp Oravec był już wówczas sedewakantystą, więc raczej im się nie poddawał i powzięte wątpliwości wzięły się z badań dotyczących jego osoby.
Tym bardziej nie oznacza to ataku na święcenia ks. Trytka, bo od bpa Oraveca przyjął je tylko sub conditione, a już wcześniej miał je od bpa Tissier de Mallerais i chyba on sam te pierwsze uznaje za te właściwe, bo w jego biogramie na jego stronie wspomina tylko o nich. Ostatecznie nie ma wg mnie zasadnych wątpliwości co do ważności chrztu pierwszego ks. Trytka (vide Dyrektorium pastoralne bpa Sanborna uznające pewne wątpliwości dopiero od lat 90), więc jego pierwsze święcenia też nie budzą mych zasadnych wątpliwości.
Nawiasem mówiąc - czy wie Pan dlaczego bp Sanborn podnosi przy chrztach pewne wątpliwości dopiero od lat 90?
Myślę, że jeśli byłyby jakiekolwiek wątpliwości co do święceń kapłańskich Bp'a Oraveca, to bp. McKenna by mu udzielił święceń kapłańskich sub conditione. Udzielając mu sakry biskupiej musiał mieć moralną pewność, że jest ważnie wyświęconym kapłanem. Bp. Oravec uważał ogólnie nowy chrzest za wątpliwy, z powodu prawdopodobnego braku właściwej intencji. Natomiast dlaczego bp. Sanborn uznaje nowe chrzty za wątpliwe dopiero od lat 90'tych tego nie wiem (tak samo jak nie wiem jak bp. Sanborn argumentuje "odrzucanie" reform Piusa XII a jednocześnie uznawanie go za prawdziwego Rzymskiego Papieża, bo tego w swoich rozporządzeniach już nie wyjaśnia). Mój "pierwszy" chrzest był w marcu 1995 r. więc również wg. bpa Sanborna był wątpliwy. W czerwcu 2014 r. przyjąłem Chrzest sub conditione od bp'a Oraveca. Ten chrzest był ważny na pewno, nawet gdyby na chwilę hipotetycznie założyć, że bp. Oravec w rzeczywistości nie był nawet xiędzem, gdyż świecki też może ważnie ochrzcić. Problem natomiast pojawia się w przypadku bierzmowania. Bierzmowania musi udzielić biskup (lub kapłan w niebezpieczeństwie śmierci). Moje "pierwsze" bierzmowanie było w lutym 2012 r., od bp. Fellaya w FSSPX. Teoretycznie było więc ważne. Jeśli jednak mój "pierwszy" chrzest nie byłby ważny, wtedy również bierzmowanie należało by powtórzyć. Tak też zrobiłem. Bp. Oravec nie zdążył udzielić mi bierzmowania, gdyż zmarł w lipcu 2014 r. Bierzmowanie przyjąłem więc (sub contidione) od bp'a Rodrigueza w październiku 2014 r., kiedy był z pierwszą wizytą od czasu pogrzebu bp. Oraveca (na którym również byłem, wraz z dwiema innymi osobami z Polski). Jeśli jednak bp. Oravec nie byłby biskupem, to bp. Rodriguez także nie jest biskupem, więc moje bierzmowanie wciąż byłoby co najmniej wątpliwe, i należało by przyjąć jeszcze raz sub conditione, od biskupa którego sakra nie ulega wątpliwości. Czy to jednak nie byłaby przesada? Trzeba mieć naprawdę poważny argument do podważenia biskupstwa bp'a Oraveca, a nie tylko wydumki modernistów, którzy sami utracili Sukcesję Apostolską!
UsuńRozmawiałem o tym wczoraj z ks. Trytkiem. On uznaje swoje pierwsze chrzest i święcenia za ważne, a o tych od bpa Oraveca powiedział, że przyjął je jakby z posłuszeństwa dla biskupa, któremu faktycznie podlegał.
UsuńCo do święceń bpa Oraveca nie miał zasadniczych wątpliwości, uważał, że bp Davidek z czasem faktycznie „odleciał”, ale przy używaniu tradycyjnego rytu domniemywa się ważność.
Widzę, że bp Oravec nie różnił się za bardzo od SSPV w pewnych kwestiach.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry artykuł. Tragiczna, ale niestety całkiem realna przyszłość byłaby taka, że ICR z IMB dokonałoby całkowitej separacji od reszty ortodoksyjnych katolików. Kiedy zarówno biskupi "tezowcy" jak i "totaliści" zabroniliby (uznali za grzech) uczęszczania do sakramentów przeciwnego obozu. Wtedy dostęp do sakramentów zostałby jeszcze bardziej ograniczony. Chociaż z drugiej strony, proces klarowania się prawdziwej katolickiej wykładni dla obecnej sytuacji na pewno wymaga porzucenia tych koncepcji teologicznych, które są z pewnością fałszywe. Ciężko wyobrazić sobie ten proces bez jakiejś formy separacji ze względu na różnice teologicznych poglądów danych grup.
OdpowiedzUsuńTyle, że różnice teologiczne w Kościele zawsze się zdarzały i były dopuszczalne oczywiście w granicach nie popadnięcia w jawną herezję. Ale o tym co jest, a co nie jest herezją, musi ostatecznie zdecydować nieomylne Magisterium Kościoła, czyli Papież. Bo jedna i druga strona, zarówno "tezowcy" jak i "totaliści" mogą powoływać się na różne cytaty teologów, z różnych rozpraw, z różnych okresów. Ale dopóki nie ma orzeczenia Papieskiego, to wszystko są tylko opinie teologiczne. Mamy pewność jedynie co do faktu, że obecnie nie mamy Papieża, bo to jest nie opinia, lecz wniosek teologiczny, wynikający wprost z Wiary. Natomiast wyjaśnienie tego faktu nie jest oczywiste i tu już otwiera się droga do różnych rozwiązań. Natomiast te różnice są w istocie drugorzędne, i nie można z tego powodu zakazywać komukolwiek korzystania z posługi sakramentalnej "przeciwnego obozu", bo oba te "obozy" są jednym Kościołem, i ktoś kto tak robi zwyczajnie burzy jedność i występuje przeciwko jedności Kościoła. Można więc wówczas mówić o działaniu rozbijackim, o sabotażu i niszczeniu Kościoła. W tych czasach zamętu na pewno takie działanie może przysłużyć się jedynie naszym wrogom, modernistom i lefebrystom, którzy powiedzą : "no proszę, a nie mówiliśmy, sedewakantyści sami między sobą się kłócą i dzielą, jak protestanci...". To rzeczywiście byłaby naprawdę tragiczna przyszłość.
UsuńProblem w tym, że uznanie co jest kwestią pierwszo- a co drugorzędną jest często subiektywne. Są, na przykład, sedewakantyści, którzy twierdzą, że nie ma obecnie na świecie ani jednego legalnie posługującego biskupa. Ściśle rzecz biorąc, to chyba nie jest herezja, jednak słusznie katoliccy biskupi i instytuty się od takich ludzi odcinają.
UsuńNasza nadzieja jest w tym, że Pan Jezus obiecał asystencję Ducha Świętego swojemu Kościołowi. Czyli wiemy, że Prawda oraz wszystkie potrzebne środki zbawienia zostaną zachowane w obrębie jakiejś grupy duchownych i wiernych. Naszym zadaniem jest rozpoznanie i dołączenie do tej społeczności.
Sprawą pierwszorzędną jest to co jest konieczne do bycia katolikiem, a więc do zbawienia. Twierdzenie że na świecie nie ma żadnego prawowitego biskupa jest herezją, bo w praktyce oznacza że widzialny Kościół przestał istnieć. Ludzie którzy tak uważają nie są "sedewakantystami", lecz tzw. "home alones" (sami w domu). Ten pogląd musi być odrzucony jako błędny. Prawda oraz środki do zbawienia są zachowane w świętym Kościele katolickim, który jednak nie może być utożsamiany tylko z jedną, konkretną grupą (np. ICR i/lub IMBC), tylko raczej z wieloma rozproszonymi grupami, które wyznają zasadniczo tą samą wiarę (integralną wiarę katolicką), te same sakramenty, oraz ten sam autorytet (nieomylne Magisterium Kościoła) w ten sposób zachowując zasadniczą katolicką jedność. Wszystkie te grupy razem tworzą prawdziwy Kościół Chrystusowy. Nie można więc się dzielić na mniejsze stronnictwa, jak robią to protestanccy sekciarze, tylko przeciwnie, trzeba dążyć do porozumienia i współpracy wszystkich grup.
UsuńAby uniknąć dalszych podziałów wystarczy przyjąć, że ,,tezowość" i ,,totalityzm" to tylko poglądy. Zresztą, samo pojęcie,,teza" określa coś, co powinno podlegać sprawdzeniu/weryfikacji. Niby kwestia oczywista, ale dla niektórych niezrozumiała.
UsuńA czy w ogóle sdk. W. Więckowski zamierza prowadzić apostolat w Polsce? Chciałbym także zapytać czy jest on członkiem CMRI czy tylko studiuje on w Seminarium Matki Bożej aby zostać kapłanem. Wszak na zdjęciach, które Pan Redaktor opublikował nie był on wśród seminarzystów CMRI, którzy noszą charakterystyczny habit i zawsze widoczny na piersi Cudowny Medalik. Może będzie on tylko w jakiś sposób stowarzyszony ze zgromadzeniem JE bpa Pivarunasa. Ksiądz biskup Karol McGuire też ma już seminarium, gdzie jeden kleryk kształci się pod okiem min.wyżej wspomnianego ks. V. Lehtoranty. Być może sdk. Więckowski po święceniach kapłańskich zostanie w USA... Księża Dutertre i de La Chanonine nie wrócili przecież do Francji. Ksiądz Desposito i jego rodak biskup-elekt Fliess także nie powrócili do Argentyny. Ksiądz Lehtorantya nie działa w Finlandii lecz został po święceniach kapłańskich w USA i wspiera swą posługą ogólnoświatowy i amerykański apostolat Ś.P. biskupa Dolana. Może być tak że dalej jedynym wyborem dla nas katolików, którzy bezkompromisowo podchodzą do kwestii mszy non una cum będzie Ksiądz Rafał Frytek, który i tak ma dużą cierpliwość do naszego środowiska i jest pragmatykiem.
OdpowiedzUsuńMyślę, że x. sdk. Wojciech zamierza prowadzić swój apostolat w Polsce. Rozmawiałem z nim kilka razy i wyrażał taką chęć. Oczywiście, wszystko zależeć będzie ostatecznie od decyzji jego przełożonych. Plany planami, ale ostatecznie decyzja będzie należeć do bp. Pivarunasa. Ale wydaje mi się, że wróci, docelowo na pewno, ale być może nie od razu po święceniach, bo biskup będzie się bał wysłać młodego kapłana, bez doświadczenia, samego... Pytanie więc nie powinno brzmieć "czy?", tylko "kiedy?". Może wrócić do Polski ale np. nie od razu, nie w przyszłym roku, tylko np. dopiero za 2 / 3 lata... Ale to tylko moje przypuszczenia. Natomiast co do członkostwa, otrzymałem jasną odpowiedź, że x. sdk. Wojciech (podobnie zresztą, jak kleryk Krzysztof), nie jest członkiem CMRI, tylko studiuje on w Seminarium Matki Bożej aby zostać kapłanem. Będzie więc wyświęcony jako kapłan dla Kościoła, a nie dla zgromadzenia. Dlatego właśnie nie chodzi w habicie zakonnym, przyjętym w statutach CMRI, tylko w zwykłej sutannie. Podobnie jak większość kandydatów do kapłaństwa (wśród wyświęconych w tym roku, tylko jeden przygotowujący się, który otrzymał święcenia niższe, jest członkiem CMRI). Jednak x. Wojciech będzie tzw. kapłanem stowarzyszonym czy też współpracującym. A więc będzie podlegał pod biskupa, na takich zasadach, jak np. "kapłani stowarzyszeni" w FSSPX, którzy formalnie nie wstąpili do bractwa. Będzie musiał stosować się do reguł jakie panują w CMRI, choć bez żadnych ślubów zakonnych, oblacji etc. Bardzo się cieszę że iskup Karol McGuire też ma już seminarium, oby jak najwięcej kleryków kształciło się w katolickich seminariach, to bardzo dobrze że jest wybór, że ci którzy nie są zwolennikami tezy z Cassiciacum, mają również możliwość wyboru, albo kształcić się w seminarium w liturgią Piusa XII, albo w seminarium z liturgią sprzed zmian Piusa XII (choć mam nadzieję, że bp. McGuire nie napisze w regulaminie seminarium czy, o zgrozo, jakiś konstytucjach zakonnych, że "odrzucają" oni te reformy. Można zrobić np. tak jak IMBC, które zapisało jedynie, że "Msza i Święte Oficjum są sprawowane w seminarium wg. rubryk św. Piusa X", a kwestie reform Piusa XII dyplomatycznie przemilczeć). Również doceniam bardzo cierpliwość wobec nas x. Rafała Trytka, który właśnie swoją łagodną postawą spowodował, że część wiernych, którzy początkowo odeszli za bp. Oravecem, ostatecznie do niego wrócili. X. Trytek jest wyjątkowo pobożnym i dobrym Kapłanem, choć oczywiście jak każdy człowiek, ma też swoje wady, i również nie jest nieomylny. Ale z tego co słyszałem, jest bardzo pomocny wobec naszych kleryków, mimo iż nie są w jego Instytucie, za co są mu oni bardzo wdzięczni. Moim zdaniem, współpraca jest więc możliwa, i mam nadzieję, że unikniemy dalszych podziałów.
Usuń