Cytaty

"Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa"
ks. Coache

„Wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”
Arlindo Veiga dos Santos

„Pro Fide, Rege et Patria” – „Za Wiarę, Króla i Ojczyznę”
_________________________________________________

niedziela, 27 listopada 2022

Moderniści chcą wyrzucić sakrament spowiedzi?


 Jakiś czas temu pisałem o tym, że Moderniści odrzucają Główne Prawdy Wiary. Było to wówczas dla mnie wyjątkowo obrzydliwe i bulwersujące, gdyż "Główne Prawdy Wiary" są takim streszczeniem Katechizmu, czymś co dla każdego katolika powinno być oczywiste i niepodważalne. Uczyli mnie tego rodzice, dziadkowie, a nawet modernistyczni katecheci, gdy uczyłem się religii w szkole podstawowej, w pod-gliwickiej Ostropie (obecnie dzielnica Gliwic, która jednak zachowała swój wiejski charakter). Było to po prostu dla nich coś oczywistego, jeszcze 20 lat temu. 

 Teraz jednak moderniści chcą iść krok dalej. Chcą wyrzucić do lamusa sakrament spowiedzi św. Przynajmniej, na początek, dla dzieci pierwszokomunijnych. Do tej pory, był to postulat głównie środowisk lewackich i antyklerykalnych, jawnie wrogich Kościołowi. Postulowali oni, aby spowiedź dzieci została prawnie zakazana, bo ponoć prowadzi ona do "traumy", "wpędzenia w poczucie winy" i "wymuszania uległości wobec duchownych" [sic!]. Modernistyczny neokościół, zamiast zdecydowanie odpowiedzieć na te brednie i je wyśmiać, oraz przypomnieć i powtórzyć naukę katolicką, zaczął oczywiście wychodzić im na przeciw. Coraz więcej mniej lub bardziej "postępowych" środowisk "kościelnych" zaczęło podnosić ten temat, odnosząc się do niego neutralnie, a wręcz pozytywnie. Można by przejść obok tego obojętnie, gdyby takie teksty pojawiały się tylko w skrajnie liberalnych mediach rodzaju "tygodnika powszechnego", "więzi" czy na "de[m]onie". Jednak sprawa została w ostatnich dniach poruszona także na łamach (uchodzącego za "konserwatywny" a przynajmniej "umiarkowany") "Gościa Niedzielnego", czy przez uchodzących za "konserwatywnych" dziennikarzy, jak np. pan Dawid Gospodarek

 Jednak teksty pisane przez modernistów na oficjalnych stronach to nie wszystko. Do tego dochodzą jeszcze różne prywatne opinie modernistycznych "duchownych", publikowane przez nich na ich profilach w mediach społecznościowych, które także cieszą się ogromną popularnością. Jedną z nich jest ta poniższa opinia pana Macieja Biskupa, występującego w przebraniu zakonnika, który jak widać nie kryje się ani ze swoim skrajnym modernizmem, ani też z wspieraniem banderowskiej UPAdliny...

 
Na gorąco, kilka moich "nieuczesanych" refleksji...

Przyznam, że temat spowiedzi dzieci mocno chodzi ostatnio za mną. Był to także jeden z problemów, o którym dyskutowaliśmy w gronie Moniki i dk Marcina Gajdów ora ks. dr Zbigniewa Gmurczyka, na zakończenie sesji katechetyczno-modlitewnej, organizowanej przez fundację Theosis i Przyjaciół Miłości Miłosiernej w Licheniu. 

Przez siedem lat bezpośrednio, wpierw jako proboszcz w Szczecinie a potem jako wikary w Łodzi, uczestniczyłem w przygotowaniu dzieci i rodziców do Pierwszej. Komunii. Akcent kładłem na katechezę rodziców, bo to ich świadomość bezpośrednio wpływała na sposób przeżywania Pierwszej Komunii i pierwszej spowiedzi. Jedną z rzeczy, wobec której musiałem podjąć konfrontację z katechetami, to był fakt wtłaczania i wymuszania zaliczania przez dzieci „Pięciu Prawd Wiary”, a zwłaszcza tej sprzecznej z nauczaniem pawłowym, że „Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”. [sic!]

A co do samej spowiedzi. Starałem się z całych sił, aby w spotkaniach  z rodzicami i dziećmi akcentować spotkanie z miłością Bożą, a nie fokusowanie na grzechu i poczuciu winy. Przed samą pierwszą spowiedzią budowałem atmosferę przyjęcia, zminimalizowania przez katechezę lęku, tak by dzieci maksymalnie mogły skoncentrować się na dobroci Bożej. To rodziło wymierne skutki jeśli chodzi o rodziców dzieci, z których wielu prosiło o spowiedź po wielu latach, nawet jeśli znajdowali się w różnych nieregularnościach. Jeśli chodzi o spowiedź samych dzieci, to odbywała się on poza konfesjonałem, w sposób transparenty wobec wszystkich uczestników, a zwłaszcza rodziców, których prosiłem aby podprowadzali dziecko do księdza i odprowadzali po spowiedzi. Spowiadając dzieci, nigdy w trackie nie budowałem atmosfery zainteresowania się ich grzechami. Wcześniej, na różne sposoby przełamywałem atmosferę lęku, ale bez przekraczania powagi, poufałości i godności dzieci, które traktowałem jak każdego dorosłego. W nauce mówiłem wyłącznie o Bożej dobroci i o tym, że sam Bóg jest przede wszystkim skoncentrowany na ich ludzkiej, choć jeszcze dziecięcej, dobroci. Na własne oczy widziałem, jak dzieci nieśmiało przekraczały wpajany pokoleniami przez rodziców, katechetów, księży i całą tą niezdrowo zainteresowaną ludzkim grzechem atmosferę. Mówiłem dzieciom, że formułka nie jest ważna, albo wypowiadałem ją z nimi lub za nie.

Niemniej jednak, ten lęk ciągle dominował. I co raz bardziej skłaniam się do tego, by odchodzić od spowiedzi dzieci, tym bardziej że wielowiekowej Tradycji Kościoła było to coś naturalnego. Głównym moim argumentem, który trzeba także stosować do dorosłych, jest to, że dzieci nie mają świadomości procesu rozwoju. A spowiedź każdego człowieka powinna być przeżywana właśnie w kontekście procesu rozwoju. Bóg nie patrzy na nas wycinkowo, fragmentarycznie. W rachunku sumienia i spowiedzi patrzy na nas całościowo. Wpierw, całościowo nas przyjmuje. Spowiedź to w końcu przedłużenie chrztu, w którym zanurzeni w Chrystusie, jesteśmy bezwarunkowo przez Niego przyjęci. Przyjęta jest cała nasza historia i Chrystus się z nią utożsamia, bez względu na to w jakim kierunku ona pójdzie. Przyjmuję nas, tak przez Wcielenie wpisał się w całą ludzką historię swoich przodków: „Oznacza ono, że wraz z dziecięctwem przodków przyjął w siebie całą skomplikowaną drogę, jaka od Marii prowadzi wstecz do Abrahama, a w końcu aż do Adama. Nosił w sobie brzemię tej historii; swoim życiem i cierpieniem przemienił wszystkie zawarte w niej negacje i splątania w czystą afirmację: „Syn Boży, Chrystus Jezus… nie był tak i nie, lecz dokonało się w Nim tak” (2 Kor 1,19).” (J. Ratzinger, Bóg Jezusa Chrystusa). W spowiedzi nie o to chodzi, by się niezdrowo skupić na tym i innych grzechu, ale chodzi o wyzwalające poznanie siebie: „Poznać siebie znaczy więcej niż wskrzeszać umarłych” (św. Izaak Syryjczyk, VI w.). Spowiedź jest miejsce, w którym nazywam grzechy, ale moje całościowe nastawienie ma akcentować dobroć Bożą i rozwój mojego dobra, bo „grzech jest tylko brakiem dobra” (św. Augustyn, który no ta bene po chrzcie już nigdy się nie spowiadał!) Spowiedź, z punktu widzenia przesłania Ewangelii, i używając języka psychologii, jest próbą oddramatyzowania grzechu. Dziecko, nie mając możliwości widzenia siebie w procesie, nie ma też wystarczających narzędzi, aby oddramatyzować swoje grzechy. Stąd, bardzo często, spowiedź jest dla dziecka – nawet przy całe pracy oddramatyzowania przez rodziców i księży – dramatyczne. Niestety. To także dotyczy – niestety – wielu dorosłych, którzy w przygotowaniu i w trakcie spowiedzią, akcentują narcystycznie swoje porażki i grzechy, nie potrafiąc zobaczyć siebie w procesie. Będąc niezdrowo sfokusowani na swoim grzechu, tak jakby sam Bóg (tzn. własny obraz Boga) był niezdrowo zainteresowany tym, co najbardziej pikantne, nie są w stanie uwolnić się do patrzenia na sienie w sposób fragmentaryczny. Brakuje im łagodności koniecznej do jakiegokolwiek rozwoju i pracy nie nad walką z grzechem, ale pracą nad dobrem.  A przecież, jak pisał x. Tischner: „W dramacie dobro i zło nie stoją daleko od siebie, jak w królestwie pojęć, lecz splatają się we wspólnym czasie, we wspólnej przestrzeni, w jednym i tym samym człowieku. Tak splecione stanowią istotną perspektywę dziejów człowieka”. Rachunek sumienia i spowiedź muszą być szkołą budowania nadziei nie tylko w względem miłosierdzia Boga, ale również samego siebie: „gest pokładania nadziei jest jednym z najbardziej tolerancyjnych gestów człowieka” (x. Tischner). Postawa „Jezu ufam Tobie”, ale nie ufam dobroci ludzkiej, nie ufam sobie jest zaprzeczeniem odkupienia, w którym człowieczeństwo jest koniecznym narzędziem zbawienia. Bez afirmacji człowieczeństwa, nie ma przebóstwienia.

 Katolik nie wiele może zrozumieć z tego modernistycznego bełkotu o "świadomości procesu rozwoju". Z Pana Boga próbuje się zrobić "dziadka z brodą", "pluszowego misia", taką maskotkę do przytulania, a ze spowiedzi św. zamiast zmazania grzechów i nieuchronności wiecznego potępienia w piekle, robi się sesję terapeutyczną, po której mamy się tylko "dobrze czuć", zapominając że Bóg jest nie tylko miłosierny, ale też sprawiedliwy. Tekst sprowadza się do tego, że dzieci nie mogą zgrzeszyć, bo są nie świadome (co jest oczywistą nieprawdą, bo dzieci w wieku 7 lat, a niektóre może nawet wcześniej, mają już używanie rozumu, i są świadome tego co robią, dlatego 7-letnie dzieci mają już w Kościele swoje prawa [np. prawo do I Komunii św.] ale też obowiązki, jak m.in. post jakościowy [abstynencja], obowiązek nauki wiary, czy właśnie obowiązek spowiedzi św.). Ten tekst został napisany bez wątpienia a propos pomysłu lewactwa odnośnie "traumatycznych spowiedzi dzieci" i próbą zakazania jej do 16 roku życia. Teraz zaczyna się szykowanie gruntu od strony "władz kościelnych"... Przy okazji, znowu z inspiracji TP atak nastąpił na Pawłowe nauczanie. Człowiek jest „odpowiedzialny” za swoje czyny i podlega sądowi Boga, sędziego sprawiedliwego i dobrego, który za dobro wynagradza, a za zło karze, jak nam przypomina św. Apostoł Paweł: „Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5, 10)." Jedna z Głównych Prawd Wiary : „Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”, powtarza więc nauczanie Pisma św., w tym również listów św. Pawła Apostoła.

 Niektórzy, jak np. pan Gospodarek, proponują, aby wprowadzić rozwiązanie takie, jak jest w Kościołach Wschodnich, a więc żeby dziecko od razu po chrzcie św. otrzymywało także bierzmowanie i pierwszą Komunię. To ponoć miałoby rozwiązać "problem" spowiedzi św. dzieci. Nie wiem jednak co by to w praktyce zmieniło. Nawet jakby dzieci miały przystępować do Komunii św. od razu, od chrztu, to i tak w wieku ok 7 lat (wiek używania rozumu) musiałyby iść do spowiedzi, żeby móc dalej przystępować. No chyba że od 7 do 16 roku życia miałyby przerwę w przystępowaniu, albo należałoby uznać, że do 16 roku życia nie ma się używania rozumu (co jest absurdem). Niektóre dzieci już przed 7 rokiem życia bardzo dobrze sobie radzą z rozeznaniem, a więc to znaczy że są świadome, co jest dobre a co złe, a to jest podstawowym warunkiem popełnienia grzechu (świadomość i dobrowolność). Więc jeśli dziecko w tym wieku, jeśli ma już używanie rozumu, popełniło świadomie grzech (np. jedząc mięso w piątek albo unikając niedzielnej Mszy św.), to jest on ciężki (oczywiście jeśli jest w ciężkiej materii, ale to również można obiektywnie określić). Twierdzenie, że dziecko w wieku szkolnym nie jest w stanie ciężko zgrzeszyć, jest absurdalne, i prowadzi ostatecznie do wniosku, że tak naprawdę wyjątkowo niewiele osób grzeszy "ciężko" wg. modernistów, że dotyczy to być może tylko najgorszych morderców, ciemiężycieli wdów i sierot, sodomitów (ach nie, przepraszam, sodomia już wg. nich nie jest ciężkim grzechem, bo jak to powiedział Bergoglio "kim on jest, aby osądzać"...), zbrodniarzy wojennych etc.

 Ja osobiście moją pierwszą spowiedź wspominam bardzo dobrze, nie była to żadna "trauma", wręcz przeciwnie, była to wielka ulga. Być może to kwestia wychowania religijnego w domu, a także poprawnej katechizacji na początku szkoły podstawowej. Do I Komunii i spowiedzi przygotowywał mnie bowiem x. Ryszard Salańczyk (1927 - 2007), który święcenia kapłańskie otrzymał 17 czerwca 1956 roku w Opolu, a więc jeszcze za Piusa XII. W 1961 roku (a więc jeszcze przed Vaticanum II) zostaje mianowany proboszczem w Gliwicach -Ostropa. Był nim do 2000 r., następnie pozostał tam jako rezydent, i zajmował się m.in. katechezą dzieci szkolnych. To właśnie on mnie wtedy wyspowiadał, więc mogę mieć pewność, że spowiedź ta była ważna, gdyż kapłan ten z pewnością miał ważne święcenia.

 Czy można więc zakazać spowiedzi św. dzieci, jak chcą tego lewacy, a przyklaskują im modernistyczni "katolicy"? Oczywiście, absolutnie NIE! Spowiedź dzieci jest konieczna, aby mogły one godnie przystępować do Komunii św. Dawniej, gdy I Komunia św. była dostępna dopiero w wieku ok 14-15, a nie raz i 16 lat, często dopiero wówczas młodzież przystępowała do sakramentu spowiedzi. Jednak św. Pius X obniżył wiek tak aby dzieci do I Komunii mogły przystępować już w wieku 7 lat (choć najczęściej jest to i tak odkładane o rok lub dwa, ja przystąpiłem [abstrahując w tym momencie od ważności Novus Ordo] mając dopiero 9 lat, w 2004 r.). W związku z tym wspaniałym gestem świętego Papieża, pojawiła się konieczność wcześniejszej spowiedzi św. (rzeczywiście, jeszcze 150 lat temu, dopiero w wieku minimum 14 lat przystępowało się do tych sakramentów). Można więc, teoretycznie, albo cofnąć zezwolenie św. Piusa X, i przesunąć I spowiedź i Komunię św. z powrotem na wiek ok 14 lat, a więc razem z bierzmowaniem, albo przesunąć zarówno I Komunię św. jak i bierzmowanie, na okres niemowlęcy, razem z chrztem św., jak to jest w rytach wschodnich. Tak czy inaczej, nie zmieniła by się obiektywna sytuacja, że dziecko w wieku lat 7 ma już używanie rozumu, i aby móc przystąpić do sakramentów, musi się najpierw wyspowiadać ze swoich grzechów. Co więcej, stwarzałaby to ogromne niebezpieczeństwo duchowe dla dzieci w wieku od 7 do 14 lat, które byłyby często pozbawione łaski Bożej i sakramentalnej pomocy! Jakąż wielką krzywdę wyrządzono by tym dzieciom... Jak ogromnie niemiłosierny wobec nich byłby taki gest, być może skazujący wiele z tych dzieci na wieczne potępienie...

 Oczywiście nawet gdyby lewactwo wprowadziło kiedykolwiek takie "prawo" to i tak byłoby ono nic nie znaczące, gdyż żadne ludzkie prawo nie stoi ponad Prawem Bożym i kościelnym. Dlatego też katolicy integralni zawsze będą posyłać swoje 7-letnie dzieci do katolickich kapłanów do sakramentu spowiedzi św., i żadna ustawa tego nie zmieni, podobnie jak żadna "covidowa" ustawa nie zakazała nam w poprzednich latach uczęszczania na Mszę św. w Wielkanoc, czy też nie zmusiła nas do nakładania podczas tych Mszy św. "kagańców" na twarz... Naszym obowiązkiem jako katolików jest odrzucenie i zwalczanie tych fałszywych "praw" (i "prawodawców") oraz modernistycznego neokościoła, który nie tylko nie reaguje, ale wręcz zgadza się z nimi, wychodzi im na przeciw oraz przygotowuje grunt... Zamiast "prostować ścieżki Panu" moderniści wolą "prostować ścieżki diabłu"...

Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny

12 komentarzy:

  1. „Twierdzenie, że dziecko w wieku szkolnym nie jest w stanie ciężko zgrzeszyć, jest absurdalne, i prowadzi ostatecznie do wniosku, że tak naprawdę wyjątkowo niewiele osób grzeszy "ciężko"”.

    Primo: Mam czworo dzieci (z czego 3 już dorosłych, najmłodszy ma 17 lat) i twierdzę zdecydowanie, że dziecko w wieku pierwszokomunijnym nie jest w stanie zgrzeszyć ciężko.

    Secundo: W cytowanym zdaniu jest błąd logiczny typu non sequitur. Jest tutaj nieuprawomocnione wnioskowanie. Twierdzę, że dziecko 8-9-letnie nie jest w stanie zgrzeszyć ciężko i z tego NIE WYNIKA opinia, „że tak naprawdę wyjątkowo niewiele osób grzeszy "ciężko"”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to że Pan/i ma czwórkę dzieci, nie stanowi również żadnego argumentu, proszę raczej napisać, NA JAKIEJ PODSTAWIE Pan/i uważa, że dziecko 8-9-letnie nie jest w stanie zgrzeszyć ciężko? Skoro ma używanie rozumu, to może zgrzeszyć ciężko, no chyba że Pana/ni dzieci nie miały, to wówczas bardzo współczuję (oczywiście zdarzają się takie przypadki, że dziecko może być opóźnione w rozwoju, albo chore na umyśle, i nie mieć używania rozumu w wieku 7, 8 czy 9 lat, a nawet nie mieć go w pełni przez całe życie. Nie jest to absolutnie powód do kpin, wówczas jednak spowiednik musi rozeznać indywidualnie, a jak trzeba to także skonsultować z lekarzem psychiatrą, na ile dziecko rozumie, i czy w ogóle w danym przypadku jest konieczna / możliwa spowiedź). Natomiast dziecko zdrowe na umyśle, nieopóźnione, które rozwija się normalnie, ma już używanie rozumu w wieku 7 lat, a więc zgodnie z nauką Kościoła, może zgrzeszyć ciężko. Gdyby było inaczej, to nieomylny Kościół nie mógłby wymagać od dzieci pierwszokomunijnych przystępowania do spowiedzi. Dyskusja w tym temacie jest całkowicie bezcelowa, bo jest to podważaniem nauczania Kościoła, które choć nie musi zawsze być i jest niezmienne, to nie może być w jakikolwiek sposób bezcelowe czy tym bardziej szkodliwe dla dobra i zbawienia dusz, a taka byłaby obowiązkowa spowiedź 7-latków gdyby te nie mogły popaść w grzech ciężki....

      Usuń
    2. Na jakie podstawie tak twierdzę? Na podstawie doświadczenia, jakie zebrałem w trakcie wychowania czwórki swoich własnych dzieci przez ponad 20 lat, a także obserwacji dzieci przyjaciół, rodziny itd. Znam etapy rozwojowe dziecka. Moje dzieci są inteligentnymi, wrażliwymi, kreatywnymi osobami i sugestia ich ewentualnego opóźnienia intelektualnego jest naprawdę zbyt daleko idąca. Ale ad rem. Dziecko 7-letnie nie jest w stanie zgrzeszyć ciężko, bo nie ma ma dostatecznej zdolności rozumowania abstrakcyjnego. Dziecko w tym wieku powstrzymuje się od pewnych działań, ale nie ze względu na ich zło, ale ze strachu przez szybką (to ważne) karą. Ono nie robi czegoś, nie dlatego, że to jest złe, ale dlatego, że rodzice, nauczyciele będą się gniewać. Przepytywanie siedmiolatka, czy chodzi do kościoła jest niepoważne (a są księża, którzy o to pytają na spowiedzi), bo takie dziecko chodzi do kościoła z dorosłymi. Gdy dorośli nie pójdą, dziecko też nie pójdzie. Siedmiolatek nie jest nawet w stanie zgrzeszyć przeciw IV przykazaniu. Bunt 7-latka to normalny etap rozwoju dziecka, a nie grzech (tym bardziej ciężki). Potem widać, jakie „grzechy” dzieci spisują na kartkach na katechezie przygotowującej do pierwszej spowiedzi: zapomniałem odrobić zadanie domowego czy coś równie „poważnego”. Przecież to oczywiste, że dziecko w 1. czy 2. klasie nie będzie pamiętać o zadaniu domowym, bo ono nie myśli na tyle abstrakcyjnie i predykcyjnie. Tu ogromna rola rodziców. Nie można 7-latka karać za zapomnienie odrobienia zadania albo niezabranie trampków na WF. To po prostu nie ten wiek – ono jest jeszcze za małe. I nie robi tego ze złośliwości albo umyślnie. Smutny jest obrazek rodzica, który prawi swemu dziecku „kazanie” na temat nieodpowiedzialności, bo 7-letnia latorośl zapomniała kredek do szkoły. A takie obrazki są niestety nierzadkie.

      Usuń
    3. Ok, rozumiem. Czyli reasumując, Pani na podstawie własnych obserwacji stwierdziła, że dziecko w wieku lat 7 nie ma jeszcze używania rozumu i nie potrafi stwierdzić, co jest dobre, a co złe. Uważa więc Pani dokładnie tak samo jak pan Maciej Biskup udający dominikanina... Na szczęście jednak Kościół święty uważa inaczej niż Pani, gdyż 7-letnie dzieci mają właściwe rozeznanie, są w stanie odróżnić obiektywnie dobro od zła, a nawet nie raz czynią to lepiej niż dorośli, gdyż nie są jeszcze zmanierowane. Dlatego też Papież, św. Pius X dopuścił dzieci 7 letnie do I Komunii Świętej, a Kościół święty w swej mądrości nakazał tym dzieciom spowiadać się, oraz nałożył konkretne obowiązki (np. post od pokarmów mięsnych obowiązuje od 7 roku życia). Jest to zresztą zgodne ze słowami Naszego Pana Jezusa Chrystusa, który powiedział "pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie", a także, "jeśli się nie staniecie jako te dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego" (tu właśnie chodzi o to, że dzieci w prosty, właściwy sobie sposób, często lepiej niż dorośli, są w stanie odróżniać dobro od zła!). Pani wywód jest więc podobnie jak wywód pana Macieja z ukraińską flagą, nic nie znaczącym, modernistyczno-pseudopsychologicznym bełkotem, który przeczy nauce Pisma św. i Kościoła... Współczuje tylko tym Pani biednym dzieciom, bo skoro wychowywała je Pani w ten sposób, to znaczy że nie przekazała im Pani żadnych wartości, i są duchowo upośledzone, a to jest niestety dużo gorsze od upośledzenia czy opóźnienia intelektualnego...

      Usuń
    4. "Tak dalece winniśmy być zgodni z Kościołem katolickim, ażeby uznać za czarne to, co naszym oczom wydaje się białe, jeśliby Kościół określił to jako czarne…" - św. Ignacy Loyola
      Skoro Kościół mówi, że dziecko w wieku lat 7 jest w stanie zgrzeszyć ciężko, to tak jest, choćby nie wiem co nam się zdawało, więc dalsza dyskusja nie ma po prostu sensu.
      Roma locuta, causa finita.

      Usuń
    5. To jeszcze raz ja, ojciec czworga dzieci. „Skoro Kościół mówi, że dziecko w wieku lat 7 jest w stanie zgrzeszyć ciężko, to tak jest, choćby nie wiem co nam się zdawało, więc dalsza dyskusja nie ma po prostu sensu.
      Roma locuta, causa finita.”
      Otóż nie :-) To bardzo prosto pokazać. Papież jest nieomylny w sprawie moralności i wiary. Papież powiedział, że dziecko idące do I Komunii ma mieć umiejętność używania rozumu. Nie ma co do tego wątpliwości. Roma locuta, causa finita.
      Ale Papież NIE jest NIEOMYLNY w innych sprawach niż moralność i wiara. Zatem nie można mówić o nieomylności twierdzenia, że dziecko 7-letnie ma zdolność używania rozumu. Po prostu w tej sprawie papież nie jest nieomylny, bo to nie jest kwestia moralności i wiary, tylko rozwoju osobowego dziecka, a tym nie zajmuje się teologia, tylko nauki szczegółowe.

      Usuń
    6. Na cóż ten emotinkowy sarkazm?
      Niestety, Pańska opinia w kwestii nieomylności ma się nijak do nauczania Kościoła. Ks. Bartynowski pisze w "Apologetyce podręcznej" (Imprimatur z roku 1939; s. 480):
      "A więc przedmiotem nieomylności jest cała prawda objawiona i wszystko, co jest z nią w koniecznym związku. Natomiast nie wchodzą w zakres nieomylności prawdy, nie odnoszące się do religii i zbawienia dusz (...)". Kwestia tego, czy dziecko w takim a takim wieku jest zobligowane do wyznania grzechów na spowiedzi świętej jak najbardziej odnosi się do zbawienia duszy.

      Gwoli ścisłości, Papież oraz Kościół w znaczeniu zwyczajnego powszechnego Magisterium cieszą się nieomylnością, co znaczy, że nauka, którą przekazują wolna jest od błędu, bezpieczna do przyjęcia przez wiernych, którzy mają obowiązek posłuszeństwa wobec tychże. Przeciwieństwem nieomylności w kościelnym tego słowa znaczeniu nie jest *omylność* jako możliwość błędu, ale potencjał wprowadzenia późniejszych zmian - NIE doktrynalnych, ale czysto dyscyplinarnych (dyscyplina postna, przepisy liturgiczne, itp) dla dobra wiernych (jak np. skrócenie przez Piusa XII postu eucharystycznego).

      Pańskie wyobrażenie o nieomylności przypomina intelektualne wygibasy FSSPX. Jedyne, co mogę poradzić, to gruntowne przestudiowanie podstawowych źródeł, takich jak na przykład "Apologetyka podręczna", dostosowana specjalnie do potrzeb wykształconych ludzi świeckich, na co sam autor tego podręcznika wskazuje w przedmowie.

      Będzie Pan zaskoczony, jak wiele ma do zaoferowania katolicka teologia - także w kwestii wychowania dzieci - a jak licho na jej tle wypada współczesna psychologia, która nadal zdaje się szukać odpowiedzi na to, dlaczego odsetek depresji i samobójstw rośnie wśród dzieci (!) w zastraszającym tempie.

      Usuń
  2. Jak widać Panie redaktorze ta Pani posiada rzadki dar widzenia ludzkiej duszy tak jak widzi to Pan Bóg......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie tylko ona "posiada" taki dar... To obecnie dość powszechna przypadłość, ludzi którzy są w stanie "stwierdzić" (często nawet na odległość, przez Internet...) że ktoś na pewno jest zatwardziałym grzesznikiem, lub przeciwnie, że ktoś jest "świętym za życia"...

      Usuń
  3. Z tej polemiki można wyciągnąć smutny wniosek, że nie tylko oficjalni moderniści tworzą wlasną wiarę i własny kościół, ale również niektórzy rodzice prywatnie inspirują się do podobnych inicjatyw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, wiele osób jest całkowicie irracjonalna w ocenie swych własnych dzieci, rodzice często, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, patrzą na swoje pociechy bezkrytycznie i chcą je widzieć jako doskonałe. Z jednej strony, jest to poniekąd zrozumiałe, która matka nie broniła by własnego dziecka, która matka nie mówiła by, że przecież jej dziecko to "nigdy, przenigdy"... To jest naturalna reakcja, instynkt macierzyński etc. Gorzej jeżeli do tego dorabia się jakąś pseudo-filozofię, tak jak ta pani powyżej... To rzeczywiście prowadzi do tworzenia własnej subiektywnej wizji, własnej religii i "kościoła" dopasowanego na swoją modłę do własnych urojeń...

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.